czwartek, 24 kwietnia 2014

04.

4
"Wtedy pierwszy raz pachnące, małe usta znalazły jego wargi i złożyły na nich cudowną pieszczotę."
~ Stefan Żeromski

Szukanie pracy nie należało do moich ulubionych zajęć. Ale jeżeli nie byłabym teraz w drodze na spotkanie, to z pewnością Alicja skopałaby mi dupę. Od dwóch tygodni nie robię nic innego, jak szukam czegoś interesującego do roboty. Muszę przyznać, że brunetka nie odstępuje mnie na krok, nie licząc nocy. Jedyny moment, kiedy mogę pobyć sama. Przeraża mnie fakt, że zaczyna mi się podobać to, ile czasu mi poświęca. Nie chcę takiego przywiązania, a czuję, że zaczynam się uzależniać. Uzależniać od jej obecności. Czasem mnie irytuje, no dobra, ona ciągle mnie irytuje, ale wiem, że bez niej byłoby źle. Nawet nie wiem, czy w ogóle bym jeszcze była.
Zapłaciłam taksówkarzowi i ruszyłam w stronę kolejnej już dzisiaj kawiarni. Ta dziewczyna serio uważa, że ktoś przyjmie takiego psychola jak ja? Mam nadzieję, że się nie myli.
-Naprawdę nie mogłaś się lepiej ubrać?-obok mnie pojawiła się brązowooka.
-Masz coś do moich ubrań?-starałam się zachować spokój.
-Chyba muszę Cię zabrać na porządne zakupy.-przewróciłam oczami na słowa dziewczyny.
Zatrzymałyśmy się przed drzwiami kawiarni. Brunetka spojrzała na mnie radośnie i przytuliła. Zaciągnęłam się jej zapachem i od razu odsunęłam od siebie.
-Co jest?-zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie z wyrzutem.
Pokręciłam głową i lekko uśmiechnęłam się do niej, ale wiedziała, że to nie był szczery uśmiech. Byłam wdzięczna, że nie drążyła tematu.
Otworzyłam drzwi i wkroczyłam do środka. Nadeszła wielka chwila!

***
-Przyjęli Cię?!-pisnęła brunetka, kiedy tylko oznajmiłam jej, że dostałam tę robotę.
Stała na przeciwko mnie z wielki uśmiechem na twarzy i patrzyła mi prosto w oczy. Wiedziałam, że bez niej nie stałabym teraz tutaj. Wszystko to było jej zasługa.
-Trzeba to oblać!-chwyciła mnie za dłoń i zaczęła ciągnąć w stronę samochodu.
Chyba właśnie straciłam silną wolę..

Przeciskałyśmy się pomiędzy tańczącymi ludźmi, a ich spocone ciała ocierały się o nas. Nie słyszałam własnych myśli. Muzyka dudniła tak głośno, że rozsadzało mi głowę. Dopchałyśmy się do baru i zamówiłyśmy po drinku.
-Znajdźmy jakieś cichsze miejsce!- krzyknęłam pochylając się w stronę Alicji, mając nadzieję, że zdołała mnie usłyszeć. Dziewczyna skinęła głową na znak tego, że się zgadza.
Znalazłyśmy stoliki znajdujące się za kotarą, która oddzielała nas od tańczącego tłumu i uporczywej muzyki. Odetchnęłam i starałam się odprężyć. Już zapomniałam jak to jest w klubach. Minęło dużo czasu odkąd ostatni raz byłam w takim miejscu. Kelner przyniósł nam drinki i ponownie zostawił same. Spojrzałam na Alicję, która akurat pociągała niewielki łyk alkoholu. Była wyraźnie rozluźniona.
-Kogo miałaś na myśli, mówiąc, że znasz kogoś kto przesadził?- odezwałam się i ponownie spojrzałam na dziewczynę.- To był ktoś ważny?
-Nie... Nikt ważny dla mnie.- jej twarz była obojętna.
-Ale... - zaczęłam, ale szybko mi przerwano.
-Nie chcę o tym rozmawiać.-ostry ton upewnił mnie, że mówi poważnie.
Nagle zobaczyłam jak jej ciało się spina. Podążyłam za wzrokiem dziewczyny i dostrzegłam dobrze zbudowanego, przystojnego mężczyznę, który zmierzał w naszą stronę. Alicja zerwała się z miejsca, gdy tylko zbytnio się do nas zbliżył. Widziałam jak szatyn patrzy na brązowooką i wiedziałam, że ten wzrok nie może oznaczać niczego dobrego. Mimo swojego wzrostu poruszał się z niesłychaną gracją, jakby unosił się milimetry nad ziemią. Jego bystre, zielone oczy iskrzyły ze złości i wydawało mi się, że z każdą chwilą stają się coraz ciemniejsze. Zatrzymał się tuż przed Alicją i uporczywie wpatrywał się w nią.
-Idź do samochodu.- rzuciła w moją stronę i nie patrząc na mnie podała mi kluczyki.
-Jesteś pewna?-nie wiedziałam, czy mogę ją zostawić z tym mężczyzną.
-Idź!-nasze spojrzenia się spotkały i dostrzegłam w jej ciemnych oczach niepewność i strach. Jednak nie zamierzałam się teraz z nią kłócić. Wstałam i ruszyłam do wyjścia. Kiedy dotarłam do celu, obejrzałam się, ale ani mężczyzny, ani Alicji już nie dostrzegłam.
Wsiadłam do samochodu i oparłam głowę o zagłówek fotela. Krople odbijały się od szyby, tworząc na niej nierówne linie. Odgłos padającego deszczu zawsze mnie uspakajał, ale tym razem moje myśli były przy dziewczynie. Nie mogłam opanować zdenerwowania. Drzwi od strony kierowcy się otworzyły i do pojazdu wsiadła brunetka. Cała się trzęsła. Ruszyła bardzo gwałtownie, zwracając uwagę wszystkich w okolicy. Jej dłonie były mocno zaciśnięte na kierownicy. Nie wiedziałam co się dzieję, więc kazałam Alicji zatrzymać samochód. Pojazd stanął z piskiem opon, a dziewczyna spojrzała na mnie. Musiałam kilkakrotnie zamrugać, bo nie mogłam uwierzyć w to, jak wyglądała. Jej lewy policzek puchł w oczach, a pod okiem zaczął się pokazywać siniak. Z rozcięcia na dolnej wardze sączyła się krew.
-Co się stało?- zapytałam, chociaż doskonale wiedziałam kto jej to zrobił.
-To nic takiego...-wyglądało to tak, jakby chciała przekonać samą siebie.
-Jedź do mnie.-zażądałam, a ona bez sprzeciwu ruszyła w stronę mojego mieszkania.

Przez całą drogę w samochodzie panowała cisza. Atmosfera była tak napięta, że powietrze między nami można było pokroić nożem. Byłam zła na siebie, że zostawiłam ją samą. Jak mogłam myśleć, że da sobie radę. Ten mężczyzna był wielki w porównaniu z nią. Pewnie gdyby chciał, to zmiażdżyłby jej kości.
Pojazd zatrzymał się, a ja poczekałam aż dziewczyna wysiądzie pierwsza. Chciałam mieć pewność, że nie odjedzie jak tylko zamknę drzwi. Szła przede mną, a ja śledziłam każdy jej ruch. Szła z taką delikatnością, gracją. Słychać było tylko ciężkie uderzenia moich wiśniowych, rozsznurowanych Martensów.
Przekręciłam klucz w zamku i weszłyśmy do mieszkania. Gestem wskazałam Alicji, żeby poszła do mojego pokoju i ruszyłam po apteczkę. Oparłam się o ścianę w łazience i zsunęłam się po niej, siadając na ziemi. Miałam te cholerne déjà vu, co pogorszyło tylko sytuację. Mimo to musiałam podnieść się i iść do brunetki. Usiadłam na krześle tuż przed nią. Wzięłam do ręki wacik i polałam go wodą utlenioną. Kiedy tylko przyłożyłam to do jej rozciętej wargi, dziewczyna syknęła, ale powstrzymała się przed odskoczeniem.
-Przytrzymaj to.- wskazałam na wacik i do jej policzka przycisnęłam zimny okład. Skrzywiła się i zamknęła oczy. Zacisnęłam szczękę, żeby tylko nie wypalić czegoś głupiego. Była taka piękna, nawet z tymi zadrapaniami na twarzy. Miała takie pełne, malinowe usta. Oczy okalały gęste, ciemne rzęsy, które były tylko leciutko pomalowane tuszem. Idealna. Spojrzała na mnie, a cały świat zawirował. Moje serce zatrzepotało, jakby chciało się wyrwać z piersi. Przykleiłam plaster do jej wargi i odsunęłam się od niej. Musiała to zauważyć, bo spojrzała na mnie pytająco. Pokręciłam tylko głową.
-Masz chłopaka?-spytała nagle.
-Spędzamy ostatnio dużo czasu razem. Zauważyłabyś.- starałam się nie patrzyć jej w oczy, ale to było bardzo trudne.
-Zakochałaś się kiedyś?-nie miałam pojęcia dlaczego mnie o to pytała. Przez głowę przeleciało mi milion scenariuszy, które mogłabym jej powiedzieć. Byłyby one bardzo dalekie od prawdy, a przecież chciałam uniknąć właśnie tego. Uniknąć prawdy. Miałam wrażenie, że tą wewnętrzną wojnę prowadzę bardzo długo, więc w końcu postanowiłam, że powiem jej to, co zapewne chciała usłyszeć.
-Tak.
-Dlaczego już nie jesteście razem?- pytanie, którego tak cholernie się obawiałam. Powrót do przeszłości był tak bardzo bolesny. Wspomnienia tamtego czasu wracały do mnie jak mantra.

Biegłam po szpitalnym korytarzu. Znienawidzony zapach chorób i śmierci dostawał się do moich nozdrzy, sprawiając, że zbierało mi się na wymioty. Łzy, które spływały po moich policzkach rozmazywały mi obraz, więc kilka razy obiłam się o kogoś. Dopadłam do lekarza wychodzącego z sali, gdzie leżała osoba najbliższa memu sercu.
-Proszę mi powiedzieć czy wszystko w porządku?- szloch, który wyrywał się z mojego gardła, prawie całkiem uniemożliwiał zrozumienie mnie. Ale siwiejący mężczyzna słyszał mnie. Nawet jeśli nie, to wiedział o kogo mi chodzi. Położył swoją pomarszczoną dłoń na moim ramieniu i pokręcił głową, tak jak to robią lekarze, kiedy chcą przekazać najgorszą wieść.
-Przykro mi...-wyszeptał i odszedł, zostawiając mnie samą.
Moje serce prawie przestało bić. Rozpadło się na milion kawałków i płakało razem ze mną. Czułam się tak, jakby skończyło się moje życie. Bo tak było. Moje życie właśnie umarło, zabierając ze sobą idealnie pasującą połówkę serca.

-Bo jakiś skurwysyn z góry zabrał mi tą osobę.- nawet nie zauważyłam, kiedy moje oczy się zaszkliły.
-Przepraszam...- na jej twarzy malowało się zmieszanie i smutek.
-Nie wiem, dlaczego ludzie zawsze przepraszają za coś, czego nie zrobili.- wstałam i nerwowo przeczesałam palcami włosy. Wiedziałam, że stoi za mną. Odwróciłam się i gdyby nie fakt, że jestem sporo wyższa, to stykałybyśmy się nosami. Czułam jej gorący oddech na policzku, a zapach delikatnych perfum mieszał mi w głowie. Chciałam się cofnąć, ale do głowy przyszedł mi jeden cytat: Jeśli mam czegoś żałować, to chce mieć czego." . Pochyliłam się tak, by móc spojrzeć jej w oczy. Próbowałam doszukać się czegoś, co przypominałoby protest, ale była w nich tylko pewność i stanowczość. Jej dłoń odszukała moją i nasze palce splotły się ze sobą. Nasze usta zetknęły się w nieśmiałym pocałunku. Pragnęłam więcej, mimo że wiedziałam, że to złe. Wplotła palce w moje krótkie, ciemne włosy i przyciągnęła mnie do siebie, zachłannie przegryzając moją dolną wargę i ponownie napierając na moje usta. Nie miałam pojęcia, co właśnie się działo, ale nie miałam zamiaru tego przerywać. Czułam się dobrze, jak zawsze wybierając nieodpowiednią drogę.