4
"Wtedy
pierwszy raz pachnące, małe usta znalazły jego wargi i złożyły
na nich cudowną pieszczotę."
~
Stefan Żeromski
Szukanie
pracy nie należało do moich ulubionych zajęć. Ale jeżeli nie
byłabym teraz w drodze na spotkanie, to z pewnością Alicja
skopałaby mi dupę. Od dwóch tygodni nie robię nic innego, jak
szukam czegoś interesującego do roboty. Muszę przyznać, że
brunetka nie odstępuje mnie na krok, nie licząc nocy. Jedyny
moment, kiedy mogę pobyć sama. Przeraża mnie fakt, że zaczyna mi
się podobać to, ile czasu mi poświęca. Nie chcę takiego
przywiązania, a czuję, że zaczynam się uzależniać. Uzależniać
od jej obecności. Czasem mnie irytuje, no dobra, ona ciągle mnie
irytuje, ale wiem, że bez niej byłoby źle. Nawet nie wiem, czy w
ogóle bym jeszcze była.
Zapłaciłam
taksówkarzowi i ruszyłam w stronę kolejnej już dzisiaj kawiarni.
Ta dziewczyna serio uważa, że ktoś przyjmie takiego psychola jak
ja? Mam nadzieję, że się nie myli.
-Naprawdę
nie mogłaś się lepiej ubrać?-obok mnie pojawiła się brązowooka.
-Masz
coś do moich ubrań?-starałam się zachować spokój.
-Chyba
muszę Cię zabrać na porządne zakupy.-przewróciłam oczami na
słowa dziewczyny.
Zatrzymałyśmy
się przed drzwiami kawiarni. Brunetka spojrzała na mnie radośnie i
przytuliła. Zaciągnęłam się jej zapachem i od razu odsunęłam
od siebie.
-Co
jest?-zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie z wyrzutem.
Pokręciłam
głową i lekko uśmiechnęłam się do niej, ale wiedziała, że to
nie był szczery uśmiech. Byłam wdzięczna, że nie drążyła
tematu.
Otworzyłam
drzwi i wkroczyłam do środka. Nadeszła wielka chwila!
***
-Przyjęli
Cię?!-pisnęła brunetka, kiedy tylko oznajmiłam jej, że dostałam
tę robotę.
Stała
na przeciwko mnie z wielki uśmiechem na twarzy i patrzyła mi prosto
w oczy. Wiedziałam, że bez niej nie stałabym teraz tutaj. Wszystko
to było jej zasługa.
-Trzeba
to oblać!-chwyciła mnie za dłoń i zaczęła ciągnąć w stronę
samochodu.
Chyba
właśnie straciłam silną wolę..
Przeciskałyśmy
się pomiędzy tańczącymi ludźmi, a ich spocone ciała ocierały
się o nas. Nie słyszałam własnych myśli. Muzyka dudniła tak
głośno, że rozsadzało mi głowę. Dopchałyśmy się do baru i
zamówiłyśmy po drinku.
-Znajdźmy
jakieś cichsze miejsce!- krzyknęłam pochylając się w stronę
Alicji, mając nadzieję, że zdołała mnie usłyszeć. Dziewczyna
skinęła głową na znak tego, że się zgadza.
Znalazłyśmy
stoliki znajdujące się za kotarą, która oddzielała nas od
tańczącego tłumu i uporczywej muzyki. Odetchnęłam i starałam
się odprężyć. Już zapomniałam jak to jest w klubach. Minęło
dużo czasu odkąd ostatni raz byłam w takim miejscu. Kelner
przyniósł nam drinki i ponownie zostawił same. Spojrzałam na
Alicję, która akurat pociągała niewielki łyk alkoholu. Była
wyraźnie rozluźniona.
-Kogo
miałaś na myśli, mówiąc, że znasz kogoś kto przesadził?-
odezwałam się i ponownie spojrzałam na dziewczynę.- To był ktoś
ważny?
-Nie...
Nikt ważny dla mnie.- jej twarz była obojętna.
-Ale...
- zaczęłam, ale szybko mi przerwano.
-Nie
chcę o tym rozmawiać.-ostry ton upewnił mnie, że mówi poważnie.
Nagle
zobaczyłam jak jej ciało się spina. Podążyłam za wzrokiem
dziewczyny i dostrzegłam dobrze zbudowanego, przystojnego mężczyznę,
który zmierzał w naszą stronę. Alicja zerwała się z miejsca,
gdy tylko zbytnio się do nas zbliżył. Widziałam jak szatyn patrzy
na brązowooką i wiedziałam, że ten wzrok nie może oznaczać
niczego dobrego. Mimo swojego wzrostu poruszał się z niesłychaną
gracją, jakby unosił się milimetry nad ziemią. Jego bystre,
zielone oczy iskrzyły ze złości i wydawało mi się, że z każdą
chwilą stają się coraz ciemniejsze. Zatrzymał się tuż przed
Alicją i uporczywie wpatrywał się w nią.
-Idź
do samochodu.- rzuciła w moją stronę i nie patrząc na mnie podała
mi kluczyki.
-Jesteś
pewna?-nie wiedziałam, czy mogę ją zostawić z tym mężczyzną.
-Idź!-nasze
spojrzenia się spotkały i dostrzegłam w jej ciemnych oczach
niepewność i strach. Jednak nie zamierzałam się teraz z nią
kłócić. Wstałam i ruszyłam do wyjścia. Kiedy dotarłam do celu,
obejrzałam się, ale ani mężczyzny, ani Alicji już nie
dostrzegłam.
Wsiadłam
do samochodu i oparłam głowę o zagłówek fotela. Krople odbijały
się od szyby, tworząc na niej nierówne linie. Odgłos padającego
deszczu zawsze mnie uspakajał, ale tym razem moje myśli były przy
dziewczynie. Nie mogłam opanować zdenerwowania. Drzwi od strony
kierowcy się otworzyły i do pojazdu wsiadła brunetka. Cała się
trzęsła. Ruszyła bardzo gwałtownie, zwracając uwagę wszystkich
w okolicy. Jej dłonie były mocno zaciśnięte na kierownicy. Nie
wiedziałam co się dzieję, więc kazałam Alicji zatrzymać
samochód. Pojazd stanął z piskiem opon, a dziewczyna spojrzała na
mnie. Musiałam kilkakrotnie zamrugać, bo nie mogłam uwierzyć w
to, jak wyglądała. Jej lewy policzek puchł w oczach, a pod okiem
zaczął się pokazywać siniak. Z rozcięcia na dolnej wardze
sączyła się krew.
-Co
się stało?- zapytałam, chociaż doskonale wiedziałam kto jej to
zrobił.
-To
nic takiego...-wyglądało to tak, jakby chciała przekonać samą
siebie.
-Jedź
do mnie.-zażądałam, a ona bez sprzeciwu ruszyła w stronę mojego
mieszkania.
Przez
całą drogę w samochodzie panowała cisza. Atmosfera była tak
napięta, że powietrze między nami można było pokroić nożem.
Byłam zła na siebie, że zostawiłam ją samą. Jak mogłam myśleć,
że da sobie radę. Ten mężczyzna był wielki w porównaniu z nią.
Pewnie gdyby chciał, to zmiażdżyłby jej kości.
Pojazd
zatrzymał się, a ja poczekałam aż dziewczyna wysiądzie pierwsza.
Chciałam mieć pewność, że nie odjedzie jak tylko zamknę drzwi.
Szła przede mną, a ja śledziłam każdy jej ruch. Szła z taką
delikatnością, gracją. Słychać było tylko ciężkie uderzenia
moich wiśniowych, rozsznurowanych Martensów.
Przekręciłam
klucz w zamku i weszłyśmy do mieszkania. Gestem wskazałam Alicji,
żeby poszła do mojego pokoju i ruszyłam po apteczkę. Oparłam się
o ścianę w łazience i zsunęłam się po niej, siadając na ziemi.
Miałam te cholerne déjà
vu, co pogorszyło tylko sytuację. Mimo to musiałam podnieść się
i iść do brunetki. Usiadłam na krześle tuż przed nią. Wzięłam
do ręki wacik i polałam go wodą utlenioną. Kiedy tylko
przyłożyłam to do jej rozciętej wargi, dziewczyna syknęła, ale
powstrzymała się przed odskoczeniem.
-Przytrzymaj
to.- wskazałam na wacik i do jej policzka przycisnęłam zimny
okład. Skrzywiła się i zamknęła oczy. Zacisnęłam szczękę,
żeby tylko nie wypalić czegoś głupiego. Była taka piękna, nawet
z tymi zadrapaniami na twarzy. Miała takie pełne, malinowe usta.
Oczy okalały gęste, ciemne rzęsy, które były tylko leciutko
pomalowane tuszem. Idealna. Spojrzała na mnie, a cały świat
zawirował. Moje serce zatrzepotało, jakby chciało się wyrwać z
piersi. Przykleiłam plaster do jej wargi i odsunęłam się od niej.
Musiała to zauważyć, bo spojrzała na mnie pytająco. Pokręciłam
tylko głową.
-Masz
chłopaka?-spytała nagle.
-Spędzamy
ostatnio dużo czasu razem. Zauważyłabyś.- starałam się nie
patrzyć jej w oczy, ale to było bardzo trudne.
-Zakochałaś
się kiedyś?-nie miałam pojęcia dlaczego mnie o to pytała. Przez
głowę przeleciało mi milion scenariuszy, które mogłabym jej
powiedzieć. Byłyby one bardzo dalekie od prawdy, a przecież
chciałam uniknąć właśnie tego. Uniknąć prawdy. Miałam
wrażenie, że tą wewnętrzną wojnę prowadzę bardzo długo, więc
w końcu postanowiłam, że powiem jej to, co zapewne chciała
usłyszeć.
-Tak.
-Dlaczego
już nie jesteście razem?- pytanie, którego tak cholernie się
obawiałam. Powrót do przeszłości był tak bardzo bolesny.
Wspomnienia tamtego czasu wracały do mnie jak mantra.
Biegłam
po szpitalnym korytarzu. Znienawidzony zapach chorób i śmierci
dostawał się do moich nozdrzy, sprawiając, że zbierało mi się
na wymioty. Łzy, które spływały po moich policzkach rozmazywały
mi obraz, więc kilka razy obiłam się o kogoś. Dopadłam do
lekarza wychodzącego z sali, gdzie leżała osoba najbliższa memu
sercu.
-Proszę
mi powiedzieć czy wszystko w porządku?- szloch, który wyrywał się
z mojego gardła, prawie całkiem uniemożliwiał zrozumienie mnie.
Ale siwiejący mężczyzna słyszał mnie. Nawet jeśli nie, to
wiedział o kogo mi chodzi. Położył swoją pomarszczoną dłoń na
moim ramieniu i pokręcił głową, tak jak to robią lekarze, kiedy
chcą przekazać najgorszą wieść.
-Przykro
mi...-wyszeptał i odszedł, zostawiając mnie samą.
Moje
serce prawie przestało bić. Rozpadło się na milion kawałków i
płakało razem ze mną. Czułam się tak, jakby skończyło się
moje życie. Bo tak było. Moje życie właśnie umarło, zabierając
ze sobą idealnie pasującą połówkę serca.
-Bo
jakiś skurwysyn z góry zabrał mi tą osobę.- nawet nie
zauważyłam, kiedy moje oczy się zaszkliły.
-Przepraszam...-
na jej twarzy malowało się zmieszanie i smutek.
-Nie
wiem, dlaczego ludzie zawsze przepraszają za coś, czego nie
zrobili.- wstałam i nerwowo przeczesałam palcami włosy.
Wiedziałam, że stoi za mną. Odwróciłam się i gdyby nie fakt, że
jestem sporo wyższa, to stykałybyśmy się nosami. Czułam jej
gorący oddech na policzku, a zapach delikatnych perfum mieszał mi w
głowie. Chciałam się cofnąć, ale do głowy przyszedł mi jeden
cytat: „Jeśli
mam czegoś żałować, to chce mieć czego." . Pochyliłam się
tak, by móc spojrzeć jej w oczy. Próbowałam doszukać się
czegoś, co przypominałoby protest, ale była w nich tylko pewność
i stanowczość. Jej dłoń odszukała moją i nasze palce splotły
się ze sobą. Nasze usta zetknęły się w nieśmiałym pocałunku.
Pragnęłam więcej, mimo że wiedziałam, że to złe. Wplotła
palce w moje krótkie, ciemne włosy i przyciągnęła mnie do
siebie, zachłannie przegryzając moją dolną wargę i ponownie
napierając na moje usta. Nie miałam pojęcia, co właśnie się
działo, ale nie miałam zamiaru tego przerywać. Czułam się
dobrze, jak zawsze wybierając nieodpowiednią drogę.