sobota, 3 maja 2014

05.

5
Pocałuj mnie teraz, proszę,
I rozpal wszystko to, co w sobie noszę.
Pocałuj mnie teraz tak gorąco,
Nie przejmuj się, nie obawiaj się, że
Spalisz mnie!"
~ Marek Kościkiewicz


Myśli, które kłębiły się od kilku godzin w mojej głowie nie dawały mi spać. Obudziłam się w środku nocy i usiadłam na parapecie. Nad ziemią unosiła się mleczna mgła, która sprawiała, że nie byłam w stanie niczego dostrzec. Wzięłam papierosa i zapaliłam go. Paskudny zapach drażnił moje nozdrza, ale nie mogłam przestać. To mnie uspakajało. Usłyszałam kroki i spojrzałam w stronę, z której dochodziły szmery. Zza drzwi wyłoniła się drobna postać. Alicja. Jej oczy skierowały się w moją stronę i nawet w ciemnościach byłam w stanie dostrzec czekoladowy odcień jej tęczówek i ten błysk, który pojawił się z chwilą, kiedy nasze spojrzenia się spotkały.
-Nie możesz zasnąć? - wyszeptała, jakby bała się, że usłyszy to ktoś nieproszony. Pokiwałam twierdząco głową i z powrotem spojrzałam na to, co było za oknem. Dziewczyna powoli zbliżyła się do mnie i usiadła na parapecie naprzeciwko mnie. Sięgnęła do mojej dłoni i zabrała mi papierosa spomiędzy palców. Patrzyłam jak sprawnie zaciąga się, zatrzymuje dym w płucach i wypuszcza go, spoglądając na mnie zadziornie. Była tak cholernie seksowna, ale nie mogłam na nią patrzeć. To było nieodpowiednie.
-Robiłaś to już kiedyś?
-Co? - nie rozumiałam o co pyta, więc spojrzałam na nią, ale jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.
-Całowałaś... dziewczynę? - zmieszała się. Zastanowiłam się nad odpowiedzią. Każdy zasługuje na szczerość i prawdę. Ale to, co było w mojej głowie to, to czego bałam się od zawsze. Coś, co sprawiało, że nie potrafiłam funkcjonować. To od zawsze łamało mnie od środka i wiedziałam, że nigdy nie będę miała normalnego życia. Ale taka jestem i nie mogę się zmienić, nie chcę, bo to oznaczałoby, że żyłabym wbrew sobie.
-Tak, robiłam to. - słowa, które wyszły z moich ust, odbiły się echem od ścian i zawisły w powietrzu. Widziałam jak napinają się mięśnie jej szczęki i jak przymyka oczy, najprawdopodobniej próbując odepchnąć od siebie jakąś myśl.
-Czyli jesteś...?
-Tak, lesbijką. - słowo, którego tak bardzo się bałam. Unikałam powiedzenia tego na głos przez tak długi czas, ale w końcu ktoś musiał to usłyszeć. Ciężko było o tym myśleć, a co dopiero rozmawiać. Od dziecka wiedziałam, że jestem inna niż wszyscy. Kiedy moje koleżanki uganiały się za chłopakami, ja spoglądałam na dziewczyny i kobiety. Nie rozumiałam tego bardzo długo, myślałam, że to przejściowe, ale kiedy się zakochałam, wszystko stało się jasne. Ona pokazała mi co to znaczy kochać i obudziła we mnie wszelkie uczucia. Od miłości do nienawiści. Oddałam jej serce i nie bałam się, że mnie zniszczy. Sprawiła, że taka grzesznica jak ja, zaczęła się nawracać. Tylko Ona mnie uspakajała, tylko przy niej wszystko było dobre. Na dźwięk jej głosu moje serce szalało, a jej dotyk mnie paraliżował. Była wszystkim. Bała najlepszym co mnie w życiu spotkało i wiedziałam, że nigdy nie spotkam już kogoś takiego. Ale była delikatna i każdy ją ranił. Przejmowała się wszystkim co o niej mówili. Pewnego dnia ktoś przesadził, a ona nie wytrzymała. Kiedy odeszła, nie chciałam już żyć. Wszystko straciło sens, a życie wydawało się takie męczące. Codziennie zastanawiałam się, dlaczego Bóg łączy ze sobą ludzi, a potem rozdziela ich... na wieki. Zawsze uważałam, że miłość mnie zniszczy, zabije. Tak się stało. Po jej śmierci byłam wrakiem człowieka.
-Osoba, w której byłaś zakochana, to była dziewczyna? - spodziewałam się innej reakcji, ale zamiast tego, w jej oczach dostrzegłam zainteresowanie.
-Tak. - zamknęłam oczy, by nie dostrzegła bólu, który się w nich znajdował. Kiedy myślałam o tym, co stało się dwa lata temu, to moje serce rozpadało się na nowo. Zeszłam z parapetu i położyłam się w łóżku, zakrywając się prawie cała kołdrą.
-Mogę tu z Tobą zostać? - wyszeptała z nadzieją. Posunęłam się, robiąc jej miejsce obok. Objęła mnie w pasie i wtuliła się we mnie. Pocałowałam ją w czoło i ukryłam twarz w jej miękkich włosach. Zatrzymałam w płucach zapach jej perfum. Już od dawna wydawały mi się tak bardzo znajome. Takich samych używała Ona. Dlatego tak mocno na mnie działały. To był kolejny powód, dla którego chciałam się od niej odsunąć, ale nie mogłam. Kiedy patrzyłam na jej siniaki, które pojawiły się kilka godzin wcześniej, chciałam ją przytulić jak najmocniej i nigdy nie puścić. Chciałam ją ochronić przed całym światem.
***
Wyszłam z mieszkania i ruszyłam w stronę mojej drugiej miłości. Wsiadłam na motocykl i ruszyłam z piskiem opon. Uwielbiałam ten nagły przypływ adrenaliny, który pojawiał się wraz z osiąganą prędkością. Gwałtownie skręciłam, zjeżdżając z asfaltu na piaskową drogę. Nienawidziłam omijania każdej dziury, zawsze traciłam przy tym cierpliwość. Zaparkowałam przy murze, który okalał kolejne znienawidzone miejsce. Zsiadłam z motoru i ruszyłam ścieżką z kamieni. Od niepamiętnych czasów zastanawiało mnie to, jak kruche jest ludzkie życie. Wystarczy chwila, jeden moment, by stracić wszystko, co uważało się za dane na zawsze. Życie ludzkie jest porównywalne do machnięcia skrzydeł motyla. To coś cholernie krótkiego i ulotnego. Wystarczy wypadek, choroba i to koniec. Dziś rozmawiasz z kimś, śmiejecie się, a chwilę potem już nie ma tej osoby.

-Czyli spotkamy się po treningu? - zapytałam, a na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech.
-Czekaj na mnie przed halą. Tęsknię. - odparła delikatnym głosem i rozłączyła się. Wolnym krokiem przechadzałam się po parku, upajając się piękną pogodą. Ciepły, wiosenny wiatr owiał moją twarz, a liście na drzewach poruszając się, zalśniły w słońcu. Nareszcie byłam szczęśliwa. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę człowiekowi niewiele potrzeba do pełni szczęścia. Wystarczy, że masz tą ukochaną osobę i wszystko staje się lepsze, jaśniejsze. Poczułam wibrację w kieszeni. Na ekranie wyświetlało się imię jej przyjaciółki. Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Lena, ona chciała popełnić samobójstwo. Wiozą ją do szpitala... - wydusiła i słyszałam jak zaczyna szlochać. Moje kolana zrobiły się miękkie i miałam wrażenie, że cały świat wiruje. Całe szczęście prysło, a moje serce rozpadło się na milion kawałków.


Doszłam do zielono – brązowego pomnika. Na środku leżała czerwona róża, którą przyniosłam kilka dni temu. Nigdy nie chodziłam do kościoła, nie wierzyłam i nie sądzę, by to się kiedykolwiek zmieniło, ale kiedy przychodziłam tu, to coś we mnie pękało. Kolana ugięły się pode mną, przez co uklęknęłam. Zacisnęłam oczy, ale łzy mimo wszystko się z nich wydostały. Nigdy nie pogodziłam się z tym co się stało. Codziennie zastanawiałam się, dlaczego to nie ja tu leżę. Ona na to nie zasłużyła. Wzięłam głęboki wdech, a mój wzrok po raz kolejny padł na kilkanaście liter wyrytych na płycie i w moim sercu. Gabriela Wojnar.
Nie wiem ile czasu minęło i nie obchodziło mnie to. Lubiłam przychodzić do niej, rozmawiać, bo byłam wręcz pewna, że jest ze mną. Absurd, co? Ateistka, która wierzy, że nieżyjąca osobą ją słyszy. Chyba naprawdę zwariowałam. Ale co zrobić, kiedy już nic nie pomaga, kiedy nie ma się siły do dalszego życia? Wtedy człowiek chwyta się wszystkiego, nawet takiego absurdu. Bo choć przez chwilę jest ta nadzieja, ta ulga. Czasem tak bardzo chciałabym cofnąć czas, zmienić bieg historii. Ale w głębi duszy wiem, że poszłabym tą samą drogą, że niczego bym nie zmieniła. Bo każdy szczegół sprawia, że jestem takim człowiekiem jakim jestem. I gdybym coś zmieniła, to myślę, że byłabym zupełnie kimś innym.
***
W mieszkaniu panowała idealna cisza. Idąc w stronę salonu, starałam się, by podłoga nie zaskrzypiała. Weszłam do pomieszczenia i spojrzałam na łóżko. Alicja leżała zwinięta w kulkę. Wyglądała tak uroczo, że nie mogłam oderwać od niej wzroku. Zdjęłam bluzę i delikatnie ułożyłam się obok dziewczyny. Zdziwiłam się, kiedy jej ręce owinęły się wokół mojej talii, jednocześnie przyciągając mnie do jej ciepłego ciała.
-Cześć. - wyszeptała, po czym wtuliła się we mnie. - Gdzie byłaś?
-Musiałam coś załatwić. - usłyszałam jeszcze tylko ciche mruknięcia, a po chwili dziewczyna już spała. Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy robią to tak szybko. Nigdy tego nie potrafiłam, nawet jeśli byłam zmęczona, to mimo to przed snem moją głowę zapełniały przeróżne myśli. Analizowałam cały dzień i dopiero potem zasypiałam. Spojrzałam jeszcze raz na brunetkę i ostatnie, co przyszło mi do głowo, to myśl, że może jeszcze spotka mnie w życiu coś dobrego.