5
„Pocałuj
mnie teraz, proszę,
I rozpal wszystko to, co w sobie noszę.
Pocałuj mnie teraz tak gorąco,
Nie przejmuj się, nie obawiaj się, że
Spalisz mnie!"
I rozpal wszystko to, co w sobie noszę.
Pocałuj mnie teraz tak gorąco,
Nie przejmuj się, nie obawiaj się, że
Spalisz mnie!"
~
Marek Kościkiewicz
Myśli,
które kłębiły się od kilku godzin w mojej głowie nie dawały mi
spać. Obudziłam się w środku nocy i usiadłam na parapecie. Nad
ziemią unosiła się mleczna mgła, która sprawiała, że nie byłam
w stanie niczego dostrzec. Wzięłam papierosa i zapaliłam go.
Paskudny zapach drażnił moje nozdrza, ale nie mogłam przestać. To
mnie uspakajało. Usłyszałam kroki i spojrzałam w stronę, z
której dochodziły szmery. Zza drzwi wyłoniła się drobna postać.
Alicja. Jej oczy skierowały się w moją stronę i nawet w
ciemnościach byłam w stanie dostrzec czekoladowy odcień jej
tęczówek i ten błysk, który pojawił się z chwilą, kiedy nasze
spojrzenia się spotkały.
-Nie
możesz zasnąć? - wyszeptała, jakby bała się, że usłyszy to
ktoś nieproszony. Pokiwałam twierdząco głową i z powrotem
spojrzałam na to, co było za oknem. Dziewczyna powoli zbliżyła
się do mnie i usiadła na parapecie naprzeciwko mnie. Sięgnęła do
mojej dłoni i zabrała mi papierosa spomiędzy palców. Patrzyłam
jak sprawnie zaciąga się, zatrzymuje dym w płucach i wypuszcza go,
spoglądając na mnie zadziornie. Była tak cholernie seksowna, ale
nie mogłam na nią patrzeć. To było nieodpowiednie.
-Robiłaś
to już kiedyś?
-Co?
- nie rozumiałam o co pyta, więc spojrzałam na nią, ale jej twarz
nie wyrażała żadnych emocji.
-Całowałaś...
dziewczynę? - zmieszała się. Zastanowiłam się nad odpowiedzią.
Każdy zasługuje na szczerość i prawdę. Ale to, co było w mojej
głowie to, to czego bałam się od zawsze. Coś, co sprawiało, że
nie potrafiłam funkcjonować. To od zawsze łamało mnie od środka
i wiedziałam, że nigdy nie będę miała normalnego życia. Ale
taka jestem i nie mogę się zmienić, nie chcę, bo to oznaczałoby,
że żyłabym wbrew sobie.
-Tak,
robiłam to. - słowa, które wyszły z moich ust, odbiły się echem
od ścian i zawisły w powietrzu. Widziałam jak napinają się
mięśnie jej szczęki i jak przymyka oczy, najprawdopodobniej
próbując odepchnąć od siebie jakąś myśl.
-Czyli
jesteś...?
-Tak,
lesbijką. - słowo, którego tak bardzo się bałam. Unikałam
powiedzenia tego na głos przez tak długi czas, ale w końcu ktoś
musiał to usłyszeć. Ciężko było o tym myśleć, a co dopiero
rozmawiać. Od dziecka wiedziałam, że jestem inna niż wszyscy.
Kiedy moje koleżanki uganiały się za chłopakami, ja spoglądałam
na dziewczyny i kobiety. Nie rozumiałam tego bardzo długo,
myślałam, że to przejściowe, ale kiedy się zakochałam, wszystko
stało się jasne. Ona pokazała mi co to znaczy kochać i obudziła
we mnie wszelkie uczucia. Od miłości do nienawiści. Oddałam jej
serce i nie bałam się, że mnie zniszczy. Sprawiła, że taka
grzesznica jak ja, zaczęła się nawracać. Tylko Ona mnie
uspakajała, tylko przy niej wszystko było dobre. Na dźwięk jej
głosu moje serce szalało, a jej dotyk mnie paraliżował. Była
wszystkim. Bała najlepszym co mnie w życiu spotkało i wiedziałam,
że nigdy nie spotkam już kogoś takiego. Ale była delikatna i
każdy ją ranił. Przejmowała się wszystkim co o niej mówili.
Pewnego dnia ktoś przesadził, a ona nie wytrzymała. Kiedy odeszła,
nie chciałam już żyć. Wszystko straciło sens, a życie wydawało
się takie męczące. Codziennie zastanawiałam się, dlaczego Bóg
łączy ze sobą ludzi, a potem rozdziela ich... na wieki. Zawsze
uważałam, że miłość mnie zniszczy, zabije. Tak się stało. Po
jej śmierci byłam wrakiem człowieka.
-Osoba,
w której byłaś zakochana, to była dziewczyna? - spodziewałam się
innej reakcji, ale zamiast tego, w jej oczach dostrzegłam
zainteresowanie.
-Tak.
- zamknęłam oczy, by nie dostrzegła bólu, który się w nich
znajdował. Kiedy myślałam o tym, co stało się dwa lata temu, to
moje serce rozpadało się na nowo. Zeszłam z parapetu i położyłam
się w łóżku, zakrywając się prawie cała kołdrą.
-Mogę
tu z Tobą zostać? - wyszeptała z nadzieją. Posunęłam się,
robiąc jej miejsce obok. Objęła mnie w pasie i wtuliła się we
mnie. Pocałowałam ją w czoło i ukryłam twarz w jej miękkich
włosach. Zatrzymałam w płucach zapach jej perfum. Już od dawna
wydawały mi się tak bardzo znajome. Takich samych używała Ona.
Dlatego tak mocno na mnie działały. To był kolejny powód, dla
którego chciałam się od niej odsunąć, ale nie mogłam. Kiedy
patrzyłam na jej siniaki, które pojawiły się kilka godzin
wcześniej, chciałam ją przytulić jak najmocniej i nigdy nie
puścić. Chciałam ją ochronić przed całym światem.
***
Wyszłam
z mieszkania i ruszyłam w stronę mojej drugiej miłości. Wsiadłam
na motocykl i ruszyłam z piskiem opon. Uwielbiałam ten nagły
przypływ adrenaliny, który pojawiał się wraz z osiąganą
prędkością. Gwałtownie skręciłam, zjeżdżając z asfaltu na
piaskową drogę. Nienawidziłam omijania każdej dziury, zawsze
traciłam przy tym cierpliwość. Zaparkowałam przy murze, który
okalał kolejne znienawidzone miejsce. Zsiadłam z motoru i ruszyłam
ścieżką z kamieni. Od niepamiętnych czasów zastanawiało mnie
to, jak kruche jest ludzkie życie. Wystarczy chwila, jeden moment,
by stracić wszystko, co uważało się za dane na zawsze. Życie
ludzkie jest porównywalne do machnięcia skrzydeł motyla. To coś
cholernie krótkiego i ulotnego. Wystarczy wypadek, choroba i to
koniec. Dziś rozmawiasz z kimś, śmiejecie się, a chwilę potem
już nie ma tej osoby.
-Czyli
spotkamy się po treningu? - zapytałam, a na mojej twarzy od razu
zagościł uśmiech.
-Czekaj
na mnie przed halą. Tęsknię. - odparła delikatnym głosem i
rozłączyła się. Wolnym krokiem przechadzałam się po parku,
upajając się piękną pogodą. Ciepły, wiosenny wiatr owiał moją
twarz, a liście na drzewach poruszając się, zalśniły w słońcu.
Nareszcie byłam szczęśliwa. Zdałam sobie sprawę, że tak
naprawdę człowiekowi niewiele potrzeba do pełni szczęścia.
Wystarczy, że masz tą ukochaną osobę i wszystko staje się
lepsze, jaśniejsze. Poczułam wibrację w kieszeni. Na ekranie
wyświetlało się imię jej przyjaciółki. Wcisnęłam zieloną
słuchawkę.
-Lena,
ona chciała popełnić samobójstwo. Wiozą ją do szpitala... -
wydusiła i słyszałam jak zaczyna szlochać. Moje kolana zrobiły
się miękkie i miałam wrażenie, że cały świat wiruje. Całe
szczęście prysło, a moje serce rozpadło się na milion kawałków.
Doszłam
do zielono – brązowego pomnika. Na środku leżała czerwona róża,
którą przyniosłam kilka dni temu. Nigdy nie chodziłam do
kościoła, nie wierzyłam i nie sądzę, by to się kiedykolwiek
zmieniło, ale kiedy przychodziłam tu, to coś we mnie pękało.
Kolana ugięły się pode mną, przez co uklęknęłam. Zacisnęłam
oczy, ale łzy mimo wszystko się z nich wydostały. Nigdy nie
pogodziłam się z tym co się stało. Codziennie zastanawiałam się,
dlaczego to nie ja tu leżę. Ona na to nie zasłużyła. Wzięłam
głęboki wdech, a mój wzrok po raz kolejny padł na kilkanaście
liter wyrytych na płycie i w moim sercu. Gabriela Wojnar.
Nie
wiem ile czasu minęło i nie obchodziło mnie to. Lubiłam
przychodzić do niej, rozmawiać, bo byłam wręcz pewna, że jest ze
mną. Absurd, co? Ateistka, która wierzy, że nieżyjąca osobą ją
słyszy. Chyba naprawdę zwariowałam. Ale co zrobić, kiedy już nic
nie pomaga, kiedy nie ma się siły do dalszego życia? Wtedy
człowiek chwyta się wszystkiego, nawet takiego absurdu. Bo choć
przez chwilę jest ta nadzieja, ta ulga. Czasem tak bardzo chciałabym
cofnąć czas, zmienić bieg historii. Ale w głębi duszy wiem, że
poszłabym tą samą drogą, że niczego bym nie zmieniła. Bo każdy
szczegół sprawia, że jestem takim człowiekiem jakim jestem. I
gdybym coś zmieniła, to myślę, że byłabym zupełnie kimś
innym.
***
W
mieszkaniu panowała idealna cisza. Idąc w stronę salonu, starałam
się, by podłoga nie zaskrzypiała. Weszłam do pomieszczenia i
spojrzałam na łóżko. Alicja leżała zwinięta w kulkę.
Wyglądała tak uroczo, że nie mogłam oderwać od niej wzroku.
Zdjęłam bluzę i delikatnie ułożyłam się obok dziewczyny.
Zdziwiłam się, kiedy jej ręce owinęły się wokół mojej talii,
jednocześnie przyciągając mnie do jej ciepłego ciała.
-Cześć.
- wyszeptała, po czym wtuliła się we mnie. - Gdzie byłaś?
-Musiałam
coś załatwić. - usłyszałam jeszcze tylko ciche mruknięcia, a po
chwili dziewczyna już spała. Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy
robią to tak szybko. Nigdy tego nie potrafiłam, nawet jeśli byłam
zmęczona, to mimo to przed snem moją głowę zapełniały przeróżne
myśli. Analizowałam cały dzień i dopiero potem zasypiałam.
Spojrzałam jeszcze raz na brunetkę i ostatnie, co przyszło mi do
głowo, to myśl, że może jeszcze spotka mnie w życiu coś
dobrego.