6
„To
twoje ostateczne ostrzeżenie.
Nad twoją głową kłębią się czarne chmury.
To twoje ostateczne ostrzeżenie.
Po prostu zapamiętaj co powiedziałam.
Komuś stanie się krzywda."
Nad twoją głową kłębią się czarne chmury.
To twoje ostateczne ostrzeżenie.
Po prostu zapamiętaj co powiedziałam.
Komuś stanie się krzywda."
~
Holly Brook Hafermann
Obróciłam
się i położyłam rękę obok, starając się wyczuć obecność
drugiej osoby, ale poczułam tylko zimno prześcieradła. Niechętnie
otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Po dziewczynie nie
było śladu. Do moich nozdrzy dotarł zapach świeżo parzonej kawy
i pieczywa. Spojrzałam na stolik znajdujący się nieopodal łóżka.
Stała na nim tacka, na której było śniadanie. Usiadłam na skraju
kanapy i spojrzałam na to, co przygotowała dla mnie Alicja. Wzięłam
w dłoń małą karteczkę i otworzyłam ją. „ Musiałam iść
do pracy. Widzimy się później. Smacznego!”. Mimowolnie
uśmiechnęłam się do siebie. Coraz bardziej ją lubiłam i
zdecydowanie nie było to dobre. Ale, do cholery, podobało mi się
to.
Nigdy
nie myślałam, że pójdę w to miejsce, że kiedykolwiek jeszcze
tam wrócę. Ale czas podobno leczy rany albo tylko pozwala
przyzwyczaić się do bólu. Nieważne. W każdym bądź razie
wróciłam tam. Po co? Nie wiem, chciałam odreagować ten cały zły
miesiąc, bijąc się z workiem treningowym. To mi pomaga,
przynajmniej pomagało, dopóki nie przestałam tu przychodzić.
Zacisnęłam
palce na pasku od torby i powstrzymałam się od spuszczenia głowy.
Otworzyłam drzwi, trochę za mocno, a spojrzenia wszystkich obecnych
na hali skierowały się na mnie. Jedni popatrzyli tylko przez
chwili, ale inni, ci, którzy mnie znali lub jeszcze pamiętali,
nadal mi się przyglądali. Miałam ochotę zawrócić i jak
najszybciej stamtąd uciec lub po prostu rozpłynąć się w
powietrzu, bez różnicy. Dziewczyna, która do tej pory zawzięcie
starała się na mnie nie spojrzeć, w chwili, gdy przechodziłam
obok niej nie wytrzymała. Nie poznałam jej na początku, ale w
momencie, kiedy nasze oczy się spotkały, poczułam jak moim ciałem
wstrząsa ogromny dreszcz. Pamiętała mnie, widziałam to w jej
gniewnym spojrzeniu. W jednej chwili wypuściłam z ręki torbę i
zaczęłam iść w jej stronę. Szare tęczówki dziewczyny zaczęły
wypełniać się strachem , kiedy zobaczyła jak zbliżam się do
niej. Popchnęłam ją na ścianę, a ta odbiła się od niej i
starał utrzymać równowagę. Niedługo, dziwko. Zacisnęłam
dłoń w pięść i wycelowałam nią w jej szczękę. Dźwięk
zderzania się mojej ręki z jej twarzą był jakże przyjemny dla
moich uszu. Nigdy nie uderzyłabym kobiety, ale dla niej zrobiłam
wyjątek. Złapała się za policzek i utkwiła spojrzenie w punkcie
tuż nad moją głową. Na jej twarzy pojawił się chytry uśmiech.
Moja pięść po raz drugi skierowała się w stronę jej twarzyczki,
tym razem trafiając w nos. Dźwięk łamanej kości pieścił moje
zmysły. Już zapomniałam jak to jest.
Poczułam
dłoń na moim ramieniu i odwróciłam się. Czyjaś pięść
boleśnie zetknęła się z moim brzuchem. Skuliłam się i osunęłam
na ziemię. Tym razem ten ktoś mnie kopnął , w to samo miejsce,
oczywiście. Kolejny cios i kolejny. Udało mi się spojrzeć w górę
i dostrzegłam ją. Nawet nie wiedziałam, że wróciła. Jej
spojrzenie ociekało nienawiścią i wściekłością. Znów miała
przewagę. Złapała mnie za kołnierzyk od kurtki i szarpnęła,
dając mi do zrozumienia, żebym wstała. Walcząc z bólem
dźwignęłam się na rękach i wstałam, starając utrzymać się na
równych nogach. Spuściłam głowę, by myślała, że się
poddałam. Usłyszałam jej śmiech. To było coś, co sprawiło, że
prawie wybuchłam. No, kurwa, nie wytrzymam. Nabrałam
powietrza w płuca, próbując się uspokoić, bo wiedziałam, iż
bójka z nią nie skończy się niczym dobrym. Ale słowa, które
potem padły z jej ust były iskrą, która wywołała wybuch
wewnątrz mnie. „No, Lena, dlaczego Cię przy niej nie było?
Tak bardzo cierpiała.” Wykorzystałam resztki siły, by
podskoczyć i wyrzucić nogę w powietrze tak, by z impetem zetknęła
się z jej klatką piersiową. Patrzyłam jak upada i z trudem łapie
powietrze. Cieszyłam się, jak kurwa nigdy. Widziałam jak wszyscy
ze zdziwieniem patrzą na mnie. Chwyciłam torbę i skierowałam się
w stronę wyjścia. W ostatniej chwili pochyliłam się do niej.
-Nadejdzie
dzień, w którym to Ty będziesz cierpieć tak jak Gabi... albo
gorzej.- szepnęłam jej do ucha i szybko ulotniłam się, zanim
ktokolwiek wezwałby gliny.
Wsiadłam
do autobusu, nawet nie patrząc na to, dokąd jedzie. Miałam to
gdzieś. Usiadłam na samym końcu pojazdu i dopiero wtedy doszło do
mnie jak mocno zostałam skopana. Miałam wrażenie, jakby rozrywało
mi brzuch, ale zignorowałam to. W przeszłości doznawałam wiele
gorszych urazów, z którymi dawałam sobie radę. Skuliłam się,
przyciskając torbę do brzucha. Oparłam głowę o szybę i starałam
skupić się na czymś innym. Wszystko wydawało się ciekawsze od
bólu rozsadzającego mój brzuch.
Po
dziesięciu minutach jazdy zadałam sobie sprawę, że mam więcej
szczęścia niż myślałam. Autobus, do którego wsiadłam
przejeżdżał akurat niedaleko mojego domu. Wysiadłam na następnym
przystanku i szybko ruszyłam do mieszkania. Z każdym krokiem było
coraz gorzej. Kurwa, zabiję tą dziwkę.
Otworzyłam
drzwi i z impetem wpadłam do holu, upadając przy tym na ziemię.
Sierota. Usłyszałam kroki i spojrzałam w górę. Moje
spojrzenie napotkało po drodze przerażone oczy Alicji.
-Co
Ci się stało? - prawie krzyknęła i od razu zmaterializowała się
przy mnie, pomagając mi wstać.
-Chciałam
trochę poćwiczyć i tak jakoś wyszło...
-Jeszcze
mi powiedz, że Cę worek treningowy pobił. - sarknęła i posadziła
mnie na łóżku.
-Zabawne.-
skwitowałam.
Kucnęła
przede mną i zabrała się za zdejmowanie mojej kurtki. Zrzuciłam
jej ręce z siebie, dając jej do zrozumienia, że sama sobie
poradzę. Spojrzała na mnie zdezorientowana, ale nie skomentowała
tego. Tak, od zawsze miałam manię dotykania. Uważałam swoją
przestrzeń osobistą za świętą i nikt nie mógł jej naruszać.
Nie lubiłam, gdy ktoś mnie dotykał, nawet jeśli była to bliska
mi osoba. Alicja przyniosła apteczkę i z powrotem kucnęła przede
mną. Ściągnęłam bluzkę i odchyliłam się do tyłu, opierając
się na łokciach. Dziewczyna nasączyła wacik wodą utlenioną i
przyłożyła go do zadrapań na moim brzuchu. Robiło mi się
gorąco, kiedy patrzyłam na brunetę między moimi nogami. Kurwa.
Dotknęła opuszkami palców mojej skóry, a ja od razu napięłam
wszystkie mięśnie. Spojrzała na mnie spod długich rzęs, które
rzucały cienie na jej policzki. Jak ktoś może być tak seksowny?
Powalała mnie spojrzeniem, a co dopiero dotykiem. Była diabłem w
skórze anioła.
-No
więc, co Ci się stało?- wróciła do tematu. Cholera, nie
mogłam się skupić, kiedy patrzyła tak na mnie.
-Przeszłość
wróciła.. - przegryzłam wargę i zacisnęłam powieki, by łzy
złości nie wydostały się na upragnioną wolność.
Najchętniej
zabiłabym tamte dziewczyny z hali. Chcę, żeby cierpiały. Tak
bardzo. To one zabiły Gabrysię. Oczywiście, to było
samobójstwo, ale to przez nie tak postąpiła. Znęcały się nad
nią. Psychicznie i fizycznie, i nie wiem co było gorsze. Nie mogę
uwierzyć, że cała ta banda dostała tylko wyroki w zawieszeniu.
Jak dla mnie to było morderstwo. Bo oni nie żałują, nic ich to
nie obchodzi.
-Jak
ty teraz pójdziesz do pracy? - zaśmiała się i wstała.
-Jeszcze
mam kilka dni. Wyliżę się. - puściłam jej oczko i chciałam się
podnieść, ale raptem poczułam ucisk z tyłu głowy i zachwiałam
się, ponownie opadając na łóżko. Zamrugałam kilkakrotnie,
czekając aż czarne plamki znikną mi z pola widzenia. Wrażenie
było takie, jakby ktoś wbijał mi gwóźdź w czaszkę. Poczułam
ciepłe dłonie na policzkach i Alicja uniosła mi głowę do góry.
-Co
się dzieję? Mam Cię zabrać na pogotowie?- w jej głosie dało się
słyszeć zdenerwowanie. Pokręciłam przecząco głową.
-Lena.-
powiedziała niższym głosem.
-Naprawdę,
wszystko już dobrze. Zakręciło mi się tylko w głowie. Już
dobrze.- skłamałam.
Miałam
wrażenie, że patrząc na mnie potrafi wyczytać wszystko z mojej
twarzy. Miała takie przenikliwe spojrzenie, że przechodziły mnie
ciarki. Jej twarz nie wyrażała w tej chwili żadnych emocji. Zawsze
podziwiałam ludzi, którzy potrafili ukryć wszystko to, co się w
nich dzieje, wszelkie uczucia. Ale wiedziałam, że oczy zdradzą
każdą emocję. Zawsze. Tak było też z Alicją. Za każdym
razem, kiedy coś ją martwiło lub denerwowało, to nakładała
maskę obojętności. Za to w jej spojrzeniu kryło się wszystko,
dlatego tak często unikała patrzenia mi w oczy.
-Jesteś
dorosła. Jak chcesz.- zrezygnowana usiadła w fotelu na drugim końcu
pokoju.
Spojrzałam
w stronę okna, a w mojej głowie pojawiła się wizja Gabrysi. Stała
tutaj, z nami, w tym pokoju. Zamrugałam kilkakrotnie i zdałam sobie
sprawę, że to wcale nie wizja. Ona stała tam, przy oknie. Chyba
całkiem ześwirowałam. No nie, widzę duchy, kurwa. Była
ubrana w to samo, co tamtego dnia. Jasna, luźna bluzka i czarne
spodnie od dresu. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Chyba jestem w niebie. Postać zaczęła się do mnie zbliżać.
Przerażona spojrzałam na Alicję, ale ta jak gdyby nigdy nic
oglądała z zaciekawienie jakiś program. Zaraz, to znaczy, że
tylko ja widzę Gabi.
-Zastanawiasz
się jak to możliwe? - jej głos był tak delikatny. Już prawie
zapomniałam jaką ma barwę. Miałam wrażenie, że słowa są
wypowiadane bezgłośnie - w mojej głowie. Byłam jak sparaliżowana.
Delikatnie skinęłam głową, chcąc odpowiedzieć na jej pytanie.
-Można
powiedzieć, że jestem tu, bo tego bardzo pragniesz. Tylko ty możesz
mnie widzieć i słyszeć. Możesz ze mną rozmawiać. Pojawię się
za każdym razem, kiedy będziesz mnie potrzebować. Jestem Twoim Aniołem Stróżem, kochanie. - uśmiechnęła się do mnie tak
uroczo, że myślałam iż się rozpłynę. Nie mogłam oderwać od
niej wzroku.
-Mogę
Cię dotknąć? - wyszeptałam nadal będąc w szoku.
Niebieskooka
wyciągnęła w moją stronę dłoń i dotknęła nią mojego
policzka. Delikatność i gładkość jej skóry zawsze wprawiały
mnie w zachwyt, ale tym razem o mało nie zemdlałam. Przejechała
kciukiem po moich wargach, cały czas patrząc mi w oczy. Zbliżyłam
się do niej i wzięłam w ramiona. Jej drobne ciało jak zwykle
wpasowało się w moje. Tak idealna. Jej włosy jak zawsze
pachniały miętowym szamponem. Nie chciałam jej wypuścić z objęć,
ale była zwinniejsza i delikatnie odsunęła się ode mnie.
-Musisz
w końcu zacząć żyć normalnie. Ciesz się życiem. Bądź
szczęśliwa i nie myśl ciągle o mnie. To moje życie się
skończyło, nie Twoje, Skarbie. - pocałowała
mnie w czoło i ostatni raz spojrzała czule w oczy. -
Niedługo znowu się zobaczymy. - i
już jej nie było. Rozpłynęła się w powietrzu.
Wstałam
i podeszłam do okna, stając tyłem do Alicji. Czułam jak po moim
policzku spływa pojedyncza łza. To było jak sen, ale przecież ją
czułam. Pojawiła się, by dać mi do zrozumienia, że jestem wolna.
Że mogę żyć nadal, ale z kimś innym. Czy tą osobą miałaby być
Alicja? Nie wiem. Ale
poczułam jakby jakiś ogromny ciężar został zdjęty z moich
ramion. Naprawdę byłam wolna.
Ale
czy tego właśnie chciałam? Wolności?