środa, 11 czerwca 2014

06.

6
To twoje ostateczne ostrzeżenie.
Nad twoją głową kłębią się czarne chmury.
To twoje ostateczne ostrzeżenie.
Po prostu zapamiętaj co powiedziałam.
Komuś stanie się krzywda."
~ Holly Brook Hafermann


Obróciłam się i położyłam rękę obok, starając się wyczuć obecność drugiej osoby, ale poczułam tylko zimno prześcieradła. Niechętnie otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Po dziewczynie nie było śladu. Do moich nozdrzy dotarł zapach świeżo parzonej kawy i pieczywa. Spojrzałam na stolik znajdujący się nieopodal łóżka. Stała na nim tacka, na której było śniadanie. Usiadłam na skraju kanapy i spojrzałam na to, co przygotowała dla mnie Alicja. Wzięłam w dłoń małą karteczkę i otworzyłam ją. „ Musiałam iść do pracy. Widzimy się później. Smacznego!”. Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie. Coraz bardziej ją lubiłam i zdecydowanie nie było to dobre. Ale, do cholery, podobało mi się to.

Nigdy nie myślałam, że pójdę w to miejsce, że kiedykolwiek jeszcze tam wrócę. Ale czas podobno leczy rany albo tylko pozwala przyzwyczaić się do bólu. Nieważne. W każdym bądź razie wróciłam tam. Po co? Nie wiem, chciałam odreagować ten cały zły miesiąc, bijąc się z workiem treningowym. To mi pomaga, przynajmniej pomagało, dopóki nie przestałam tu przychodzić.
Zacisnęłam palce na pasku od torby i powstrzymałam się od spuszczenia głowy. Otworzyłam drzwi, trochę za mocno, a spojrzenia wszystkich obecnych na hali skierowały się na mnie. Jedni popatrzyli tylko przez chwili, ale inni, ci, którzy mnie znali lub jeszcze pamiętali, nadal mi się przyglądali. Miałam ochotę zawrócić i jak najszybciej stamtąd uciec lub po prostu rozpłynąć się w powietrzu, bez różnicy. Dziewczyna, która do tej pory zawzięcie starała się na mnie nie spojrzeć, w chwili, gdy przechodziłam obok niej nie wytrzymała. Nie poznałam jej na początku, ale w momencie, kiedy nasze oczy się spotkały, poczułam jak moim ciałem wstrząsa ogromny dreszcz. Pamiętała mnie, widziałam to w jej gniewnym spojrzeniu. W jednej chwili wypuściłam z ręki torbę i zaczęłam iść w jej stronę. Szare tęczówki dziewczyny zaczęły wypełniać się strachem , kiedy zobaczyła jak zbliżam się do niej. Popchnęłam ją na ścianę, a ta odbiła się od niej i starał utrzymać równowagę. Niedługo, dziwko. Zacisnęłam dłoń w pięść i wycelowałam nią w jej szczękę. Dźwięk zderzania się mojej ręki z jej twarzą był jakże przyjemny dla moich uszu. Nigdy nie uderzyłabym kobiety, ale dla niej zrobiłam wyjątek. Złapała się za policzek i utkwiła spojrzenie w punkcie tuż nad moją głową. Na jej twarzy pojawił się chytry uśmiech. Moja pięść po raz drugi skierowała się w stronę jej twarzyczki, tym razem trafiając w nos. Dźwięk łamanej kości pieścił moje zmysły. Już zapomniałam jak to jest.
Poczułam dłoń na moim ramieniu i odwróciłam się. Czyjaś pięść boleśnie zetknęła się z moim brzuchem. Skuliłam się i osunęłam na ziemię. Tym razem ten ktoś mnie kopnął , w to samo miejsce, oczywiście. Kolejny cios i kolejny. Udało mi się spojrzeć w górę i dostrzegłam ją. Nawet nie wiedziałam, że wróciła. Jej spojrzenie ociekało nienawiścią i wściekłością. Znów miała przewagę. Złapała mnie za kołnierzyk od kurtki i szarpnęła, dając mi do zrozumienia, żebym wstała. Walcząc z bólem dźwignęłam się na rękach i wstałam, starając utrzymać się na równych nogach. Spuściłam głowę, by myślała, że się poddałam. Usłyszałam jej śmiech. To było coś, co sprawiło, że prawie wybuchłam. No, kurwa, nie wytrzymam. Nabrałam powietrza w płuca, próbując się uspokoić, bo wiedziałam, iż bójka z nią nie skończy się niczym dobrym. Ale słowa, które potem padły z jej ust były iskrą, która wywołała wybuch wewnątrz mnie. „No, Lena, dlaczego Cię przy niej nie było? Tak bardzo cierpiała.” Wykorzystałam resztki siły, by podskoczyć i wyrzucić nogę w powietrze tak, by z impetem zetknęła się z jej klatką piersiową. Patrzyłam jak upada i z trudem łapie powietrze. Cieszyłam się, jak kurwa nigdy. Widziałam jak wszyscy ze zdziwieniem patrzą na mnie. Chwyciłam torbę i skierowałam się w stronę wyjścia. W ostatniej chwili pochyliłam się do niej.
-Nadejdzie dzień, w którym to Ty będziesz cierpieć tak jak Gabi... albo gorzej.- szepnęłam jej do ucha i szybko ulotniłam się, zanim ktokolwiek wezwałby gliny.

Wsiadłam do autobusu, nawet nie patrząc na to, dokąd jedzie. Miałam to gdzieś. Usiadłam na samym końcu pojazdu i dopiero wtedy doszło do mnie jak mocno zostałam skopana. Miałam wrażenie, jakby rozrywało mi brzuch, ale zignorowałam to. W przeszłości doznawałam wiele gorszych urazów, z którymi dawałam sobie radę. Skuliłam się, przyciskając torbę do brzucha. Oparłam głowę o szybę i starałam skupić się na czymś innym. Wszystko wydawało się ciekawsze od bólu rozsadzającego mój brzuch.

Po dziesięciu minutach jazdy zadałam sobie sprawę, że mam więcej szczęścia niż myślałam. Autobus, do którego wsiadłam przejeżdżał akurat niedaleko mojego domu. Wysiadłam na następnym przystanku i szybko ruszyłam do mieszkania. Z każdym krokiem było coraz gorzej. Kurwa, zabiję tą dziwkę.
Otworzyłam drzwi i z impetem wpadłam do holu, upadając przy tym na ziemię. Sierota. Usłyszałam kroki i spojrzałam w górę. Moje spojrzenie napotkało po drodze przerażone oczy Alicji.
-Co Ci się stało? - prawie krzyknęła i od razu zmaterializowała się przy mnie, pomagając mi wstać.
-Chciałam trochę poćwiczyć i tak jakoś wyszło...
-Jeszcze mi powiedz, że Cę worek treningowy pobił. - sarknęła i posadziła mnie na łóżku.
-Zabawne.- skwitowałam.
Kucnęła przede mną i zabrała się za zdejmowanie mojej kurtki. Zrzuciłam jej ręce z siebie, dając jej do zrozumienia, że sama sobie poradzę. Spojrzała na mnie zdezorientowana, ale nie skomentowała tego. Tak, od zawsze miałam manię dotykania. Uważałam swoją przestrzeń osobistą za świętą i nikt nie mógł jej naruszać. Nie lubiłam, gdy ktoś mnie dotykał, nawet jeśli była to bliska mi osoba. Alicja przyniosła apteczkę i z powrotem kucnęła przede mną. Ściągnęłam bluzkę i odchyliłam się do tyłu, opierając się na łokciach. Dziewczyna nasączyła wacik wodą utlenioną i przyłożyła go do zadrapań na moim brzuchu. Robiło mi się gorąco, kiedy patrzyłam na brunetę między moimi nogami. Kurwa. Dotknęła opuszkami palców mojej skóry, a ja od razu napięłam wszystkie mięśnie. Spojrzała na mnie spod długich rzęs, które rzucały cienie na jej policzki. Jak ktoś może być tak seksowny? Powalała mnie spojrzeniem, a co dopiero dotykiem. Była diabłem w skórze anioła.
-No więc, co Ci się stało?- wróciła do tematu. Cholera, nie mogłam się skupić, kiedy patrzyła tak na mnie.
-Przeszłość wróciła.. - przegryzłam wargę i zacisnęłam powieki, by łzy złości nie wydostały się na upragnioną wolność.
Najchętniej zabiłabym tamte dziewczyny z hali. Chcę, żeby cierpiały. Tak bardzo. To one zabiły Gabrysię. Oczywiście, to było samobójstwo, ale to przez nie tak postąpiła. Znęcały się nad nią. Psychicznie i fizycznie, i nie wiem co było gorsze. Nie mogę uwierzyć, że cała ta banda dostała tylko wyroki w zawieszeniu. Jak dla mnie to było morderstwo. Bo oni nie żałują, nic ich to nie obchodzi.
-Jak ty teraz pójdziesz do pracy? - zaśmiała się i wstała.
-Jeszcze mam kilka dni. Wyliżę się. - puściłam jej oczko i chciałam się podnieść, ale raptem poczułam ucisk z tyłu głowy i zachwiałam się, ponownie opadając na łóżko. Zamrugałam kilkakrotnie, czekając aż czarne plamki znikną mi z pola widzenia. Wrażenie było takie, jakby ktoś wbijał mi gwóźdź w czaszkę. Poczułam ciepłe dłonie na policzkach i Alicja uniosła mi głowę do góry.
-Co się dzieję? Mam Cię zabrać na pogotowie?- w jej głosie dało się słyszeć zdenerwowanie. Pokręciłam przecząco głową.
-Lena.- powiedziała niższym głosem.
-Naprawdę, wszystko już dobrze. Zakręciło mi się tylko w głowie. Już dobrze.- skłamałam.
Miałam wrażenie, że patrząc na mnie potrafi wyczytać wszystko z mojej twarzy. Miała takie przenikliwe spojrzenie, że przechodziły mnie ciarki. Jej twarz nie wyrażała w tej chwili żadnych emocji. Zawsze podziwiałam ludzi, którzy potrafili ukryć wszystko to, co się w nich dzieje, wszelkie uczucia. Ale wiedziałam, że oczy zdradzą każdą emocję. Zawsze. Tak było też z Alicją. Za każdym razem, kiedy coś ją martwiło lub denerwowało, to nakładała maskę obojętności. Za to w jej spojrzeniu kryło się wszystko, dlatego tak często unikała patrzenia mi w oczy.
-Jesteś dorosła. Jak chcesz.- zrezygnowana usiadła w fotelu na drugim końcu pokoju.
Spojrzałam w stronę okna, a w mojej głowie pojawiła się wizja Gabrysi. Stała tutaj, z nami, w tym pokoju. Zamrugałam kilkakrotnie i zdałam sobie sprawę, że to wcale nie wizja. Ona stała tam, przy oknie. Chyba całkiem ześwirowałam. No nie, widzę duchy, kurwa. Była ubrana w to samo, co tamtego dnia. Jasna, luźna bluzka i czarne spodnie od dresu. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Chyba jestem w niebie. Postać zaczęła się do mnie zbliżać. Przerażona spojrzałam na Alicję, ale ta jak gdyby nigdy nic oglądała z zaciekawienie jakiś program. Zaraz, to znaczy, że tylko ja widzę Gabi.
-Zastanawiasz się jak to możliwe? - jej głos był tak delikatny. Już prawie zapomniałam jaką ma barwę. Miałam wrażenie, że słowa są wypowiadane bezgłośnie - w mojej głowie. Byłam jak sparaliżowana. Delikatnie skinęłam głową, chcąc odpowiedzieć na jej pytanie.
-Można powiedzieć, że jestem tu, bo tego bardzo pragniesz. Tylko ty możesz mnie widzieć i słyszeć. Możesz ze mną rozmawiać. Pojawię się za każdym razem, kiedy będziesz mnie potrzebować. Jestem Twoim Aniołem Stróżem, kochanie. - uśmiechnęła się do mnie tak uroczo, że myślałam iż się rozpłynę. Nie mogłam oderwać od niej wzroku.
-Mogę Cię dotknąć? - wyszeptałam nadal będąc w szoku.
Niebieskooka wyciągnęła w moją stronę dłoń i dotknęła nią mojego policzka. Delikatność i gładkość jej skóry zawsze wprawiały mnie w zachwyt, ale tym razem o mało nie zemdlałam. Przejechała kciukiem po moich wargach, cały czas patrząc mi w oczy. Zbliżyłam się do niej i wzięłam w ramiona. Jej drobne ciało jak zwykle wpasowało się w moje. Tak idealna. Jej włosy jak zawsze pachniały miętowym szamponem. Nie chciałam jej wypuścić z objęć, ale była zwinniejsza i delikatnie odsunęła się ode mnie.
-Musisz w końcu zacząć żyć normalnie. Ciesz się życiem. Bądź szczęśliwa i nie myśl ciągle o mnie. To moje życie się skończyło, nie Twoje, Skarbie. - pocałowała mnie w czoło i ostatni raz spojrzała czule w oczy. - Niedługo znowu się zobaczymy. - i już jej nie było. Rozpłynęła się w powietrzu.
Wstałam i podeszłam do okna, stając tyłem do Alicji. Czułam jak po moim policzku spływa pojedyncza łza. To było jak sen, ale przecież ją czułam. Pojawiła się, by dać mi do zrozumienia, że jestem wolna. Że mogę żyć nadal, ale z kimś innym. Czy tą osobą miałaby być Alicja? Nie wiem. Ale poczułam jakby jakiś ogromny ciężar został zdjęty z moich ramion. Naprawdę byłam wolna.
Ale czy tego właśnie chciałam? Wolności?