7
„Wiem
teraz: to jest jasne jak słońce na niebie,
I musi skonać serce pod ciężką żałobą,
Bo nigdy Cię nie wezmę na wieczność dla siebie,
Ty nigdy mną nie będziesz, a ja nigdy tobą.”
I musi skonać serce pod ciężką żałobą,
Bo nigdy Cię nie wezmę na wieczność dla siebie,
Ty nigdy mną nie będziesz, a ja nigdy tobą.”
~
Jan Lechoń
„
Jesienny
wiatr owiał moją twarz, targając mi przy tym włosy. Chłód
przenikał przez moją skórę i obejmował odkryte ramiona. Dreszcze
przechodzące przez moje ciało raz po raz dawały mi do zrozumienia,
jak zimno jest dziś wieczorem, ale nie obchodziło mnie to. Lodowate
powietrze orzeźwiało mój skołowany umysł i pozwalało trzeźwo
myśleć. Zapaliłam papierosa i wciągnęłam do płuc palący dym.
Dość często zdarza mi się wychodzić na balkon wieczorami i
pozwalać, by całe to zimno przejęło nade mną kontrolę, którą
i tak chyba ostatecznie straciłam. Wychyliłam się przez barierkę,
a mój umysł nawiedziła wizja spadania z tak dużej wysokości. W
takim momencie człowiek musi być całkiem wolny od świata, od
zmartwień, od swojego życia.
Poczułam
ciepło miękkiego materiału, który otulił moje ciało. Alicja.
Podała mi kubek z parującą cieczą. Wzięłam łyk herbaty, a
ciepło na chwilę ogarnęło mnie wewnątrz. Płatek śniegu
wylądował na mojej dłoń, po to, by zmienić się w kropelkę.
Zima nadchodziła, a z nią mój znienawidzony, zły humor. W tym
okresie zawsze czułam się gorzej niż zwykle. Nie mówię, że
wiosną, czy latem było dobrze, ale zimą było naprawdę fatalnie.
Po prostu odechciewało się żyć.
-Może
wejdziesz już do środka? - dziewczyna ujęła moją dłoń w swoje
i zaczęła ją ogrzewać. - Jest naprawdę zimno.
Spojrzałam
na nią i pokiwałam twierdząco głową. Weszłyśmy z powrotem do
mieszkania, a brunetka zamknęła drzwi od balkonu. Dopiero teraz
doszło do mnie, że skostniałam. Zrzuciłam koc z ramion i
położyłam się na łóżko, włączając telewizor.
-Lena,
może przyjdziesz dziś do mnie? - spytała, podczas gdy ja
bezmyślnie skakałam z kanału na kanał. Co za gówno. -Alan
chciałby Cię poznać. - dopiero wtedy spojrzałam na nią.
Że
co?! Naprawdę, miałabym siedzieć przy jednym stole z jej
chłopakiem? Jakoś nie mogłam sobie tego wyobrazić. Nie miałam na
to ochoty, ale jak już powiedziałam wcześniej: ta dziewczyna miała
nade mną władzę. I, kurwa, nie wiem jak to się stało.
-Jasne,
przyjdę. - posłałam jej uśmiech, ale w myślach chciałam się
zabić. Czy ja właśnie się zgodziłam? Idiotka. Lubię być
masochistką.
***
Zapukałam
do drzwi, starając się zachować spokój. Ręce trzęsły mi się,
a serce... miałam wrażenie, że się zaraz zatrzyma. Byłam
przerażona i w zasadzie nawet nie wiedziałam dlaczego.
Drzwi
otworzyły się i przywitał mnie uroczy uśmiech Alicji. Gestem
dłoni nakazała mi wejść do środka. Z kuchni wyszedł wysoki,
dobrze zbudowany mężczyzna. Ten sam, którego poznałam na
pastwisku. Przywitał się skinięciem głowy, a ja podałam mu
butelkę czerwonego wina, które kupiłam po drodze. Tak się chyba
robi, kiedy się do kogoś idzie, no nie? Nieważne. Gdybym była
hetero, to z pewnością powiedziałabym, że jest przystojny. Jego
włosy, mimo niewielkiej długości ewidentnie się kręciły, a
bystre, błękitno - szare oczy skanowały mnie. Zarost i elegancki
strój sprawiały, że wyglądał bardzo poważnie.
Usiedliśmy
przy stole, a chłopak podał jedzenie. W sumie nawet nie zwracałam
uwagi na to, co jadłam. Nie byłam głodna, ale nie wypadałoby nic
nie ruszyć. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Gadka nie kleiła
się i nie powiem, że to nie była moja wina. Nie mogłam patrzeć
na to jak jej dotyka, jak zerka na nią, jak wymieniają ukradkowe
spojrzenia. To wszystko było takie przesłodzone. Ciekawe czy
wiedział o naszym pocałunku. Och, aż musiałam ugryźć się w
język, żeby czegoś nie wypalić. Uśmiechali się do siebie i niby
przypadkiem dotykali. Ale kiedy pocałował ją, nie mogłam dłużej
tam siedzieć. Wstałam i mówiąc, że źle się czuję, wyszłam.
Chyba zrobiłam to zbyt szybko, zbyt gwałtownie, ale w tamtej chwili
miałam to gdzieś. Nie chciałam się tak czuć, nie miałam prawa.
Ale prawdą było, że moje serce pękało, kiedy na nich patrzyłam.
To ja chciałam trzymać ją za dłoń, dotykać jej, całować
malinowe usta. Już dawno nie czułam zazdrości i szczerze
nienawidziłam tego uczucia. Jak mogłam pozwolić na to, by tak mną
zawładnęła? Powinnam być, kurwa, bardziej uważna.
Zatrzymałam
się tuż przy motocyklu i zacisnęłam dłonie w pięści. Pierwsze,
zimne krople jesiennego deszczu spadały na mnie. Powinno mi być
zimno, ponieważ miałam na sobie tylko bluzkę i skórzaną kurtkę,
która była rozpięta. Ale mimo to, byłam rozpalona. Czułam
ciepło, które wypełniało mnie od środka. Wiedziałam, że moje
niekontrolowane wybuchy wróciły i nie mogłam ich powstrzymać. Nie
potrafiłam nad sobą zapanować. Byłam bipolarna. Wiedziałam
o tym od dawna. Wcześniej brałam nawet leki, ale przestały mi
pomagać. Od dziecka byłam bardzo nerwowa, nie kontrolowałam się
tak, jak powinnam.
Potrzebuję
cię, powiedziałam w myślach. Chciałam, by Wojnar się
pojawiła, potrzebowałam jej głosu, dotyku, czegokolwiek, co
pomogłoby mi się uspokoić. Rozejrzałam się, ale nikogo nie było.
Ulica opustoszała już dawno, a ludzie grzali swoje dupy w
mieszkaniach, siedząc przed telewizorami. Nienawidziłam tego
miasta. Chciałam się napić, upić i nigdy więcej nie wstać.
***
Zsiadłam
z motocykla i weszłam do klubu. Muzyka dudniła mi w uszach i
skutecznie zagłuszała moje wredne, upierdliwe myśli. Przeciskałam
się pomiędzy tańczącymi ludźmi, ale tak naprawdę nikt nie
zwracał na mnie uwagi. Lubiłam momenty, kiedy byłam tylko osobą
idącą przez klub, kiedy byłam niewidoczna. Nikogo nie
interesowałam, każdy zajęty był osobą, z którą tańczył.
Zamówiłam dwa piwa i poszłam na niewielki taras, na którym nikt
nigdy nie siedział. Wszyscy przychodzili tu się bawić, a nie
siedzieć. Byłam tym wyjątkiem. Oparłam się o barierkę i
spojrzałam w dół, na szalejących ludzi.
Czułam
się fatalnie, wychodząc od Alicji, ale co mogłam zrobić. Nie
chciałam tam siedzieć, patrzeć na nich. Poza tym nie potrafiłam
jej zrozumieć. Miała chłopaka, a pocałowała mnie. To dziwne.
Byłam zazdrosna o kogoś, kto nigdy nie był i nie będzie mój.
Najgorsza rzecz jaka może być. Czuć coś do osoby, która jest
poza zasięgiem. Tak bardzo niedostępna i nie dla mnie. Do tego
dochodzi wrażenie, że znałam ją wcześniej. To uczucie potęgowało
się, kiedy była zła. Jej podniesiony głos i wściekłe
spojrzenie, było znajome. To tak, jakbym ją już gdzieś widziała
w takim stanie. Tylko, że w głowie miałam pustkę. Kiedy starałam
się przypomnieć sobie coś, co powiedziałoby mi skąd bierze się
to czucie, moja pamięć mnie zawodziła. Tak jakby ktoś wymazał mi
to wspomnienie. Brakowało tego jednego puzzla.
Siedziałam
na jednej z kanap znajdujących się w klubie. Patrzyłam na malejący
tłum i czułam, że alkohol zaczyna mieszać mi w głowie. Nie wiem,
ile wypiłam, nie interesowało mnie to. Najważniejsze było, że
większość zmartwień odeszło. Dlatego tak bardzo lubiłam ten
stan. Podniosłam się i ignorując zawroty głowy wyszłam z klubu.
Oparłam się o ścianę i wyciągnęłam papierosa. Zimny wiatr
przenikł przez moje ubrania, wywołując u mnie dreszcze. Palce
zaczęły mi kostnieć, więc jedną ręke włożyłam do kieszeni
kurtki. Wsadziłam papierosa pomiędzy wargi i zapaliłam go. Nie
zdążyłam się zaciągnąć, bo ktoś wyrwał mi go z ust. Cały
mój spokój uleciał w mgnieniu oka i zastąpiła go wściekłość.
Odwróciłam się, przytwierdzając niższą dziewczynę do ściany.
Fala gorąca przeszła przez moje ciało, od czubka głowy, po palce
u stóp. Moja ręka zaciskała się na drobnej szyi brunetki, a druga
czekała w gotowości, aby zadać cios. Dopiero wtedy jej się
przyjrzałam. Na twarzy znajdowało się kilka zanikających już
siniaków i rozcięcie na wardze. Jej czekoladowe tęczówki z
przerażeniem wpatrywały się w moje. Alicja. Odskoczyłam od
niej, ale nie potrafiłam opanować drżenia mojego ciała. Dłonie
zaciskałam w pięści. Nabrałam powietrza w płuca i powoli je
wypuściłam. Nie wiem, ile stałam tak przed nią ze spuszczoną
głową, drżąc.
-Co
się dzieje? - jej delikatny głos przerwał ciszę. Dłonią
dotknęła mojego policzka i zaczęła go gładzić kciukiem.
Alkohol, który jeszcze chwile temu krążył w moich żyłach, chyba
wyparował, bo teraz czułam się zupełnie trzeźwo. - Lena. - po
raz drugi starała się sprowadzić mnie na ziemię.
-Przepraszam...
- mój głos wydał mi się niesamowicie słaby. Chciałam się
zapaść pod ziemię, zniknąć. Ale chciałam też, żeby Alicja
odeszła. Brązowooka przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła.
Moja głowa leżała na jej ramieniu, a ręce luźno zwisały po
bokach ciała. Cała energia uleciała ze mnie i nie miałam siły,
żeby ją chociaż objąć. Byłam otępiała.
Dziewczyna
chwyciła moją dłoń i zaprowadziła mnie do swojego smochodu.
Zobaczyłam, że przy pojeździe stoi Alan. Ręce trzymał w
kieszeniach spodni, tak że wystawały mu kciuki. Mięśnie jego
szczęki napięły się, kiedy bardziej przytuliłam się do Alicji.
Był zazdrosny, jak cholera.
-Daj
klucze od motoru. Alan odstawi go pod Twój dom. - ochrypły głos
dzieczyny, zamajaczył tuż przy moim uchu. Rzuciłam kluczyki
chłopakowi i patrzyłam jak odjeżdża.
Alicja
pomogła mi wejść do samochodu i powoli ruszyła w stronę mojego
mieszkania. Słyszałam tylko nasze oddechy i bicie mojego serca.
Wydawało mi się takie głośne. Jej drobne dłonie zaciskały się
na kierownicy tak mocno, że pobielały jej kostki. Chciałam znaleźć
się już w domu i schować pod kołdrą.
Usiadłam
na skraju łóżka i obserwowałam dziewczynę, która krążyła po
pokoju. Czułam się jak dziecko, które zaraz dostanie burę od
mamy, za późne wracanie do domu.
-Co
się dzieje? - zwróciła się do mnie w końcu. Głos miała
podniesiony i przepełniony zdenerwowaniem.
No
jakoś nie chce mi się z Tobą o tym rozmawiać – pomyślałam.
Ale jak zwykle, to co myślę, a to co mówię, to dwie różne
sprawy.
-Po
prostu gorszy dzień. - wybełkotałam. Czułam jak plącze mi się
język i to niestety nie była sprawka wypitego alkoholu.
Alicja
Martwiłam
się o Lenę. Nie wiedziałam co się dzieje, a byłam pewna, że nie
mówi mi prawdy. Nie miałam pojęcia co mogę zrobić, by mi
zaufała. Chciałam jej pomóc, ale nie mogłam, dopóki nie
powiedziałaby mi, co jest źle.
Usiadłam
obok niej i wzięłam ją za ręke. Dłoń miała wyjątkowo ciepłą.
Spięła się, kiedy tylko nasze ciała się zetknęły.
Zastanawiałam się, dlaczego robi to za każdym razem. Ukryłam
twarz w dłoniach i poczułam, jak łzy bezradności wypływają mi z
oczu.
-Nie
wiem co mam robić... - głos Leny wydawał się tak delikatny.
Słyszałam jak drży ze zdenerwowania. Nie patrzyłam na nią i nie
odzywałam się. Pozwoliłam jej mówić powoli i tak jak chce.
Pospieszanie nic by nie dało, a tylko sprawiłoby, że ostatecznie
zamknęłaby się w sobie.
-Czuję,
że... zakochuję się w Tobie. - dokończyła, a pod koniec zdania
głos jej się załamał. Nie powiem, cała zesztywniałam ze
zdziwienia. Byłam w szoku i nie mogłam się ruszyć. Czułam
spojrzenie dziewczyny na sobie. Odwróciłam głowę i nasze oczy się
spotkały. Tęczówki miała żywo zielone, a w tej chwili majaczył
w nich strach. Trudno było powiedzieć, czego mogła się bać.
Odrzucenia, wybuchu złości, a może tego, że po prostu wyjdę i
nigdy więcej się nie spotkamy. Nie byłam w stanie zrobić żadnej
z wyżej wymienionych czynności. Nie mogłam jej zostawić, tak po
prostu wyjść bez słowa. Zależało mi na niej, nie wiedziałam
dlaczego, ale zależało. Bardziej niż powinno. Nie byłam zdolna do
tego, by ją zranić. Spojrzałam jej w oczy i utonęłam w jej
spojrzeniu. Zielone tęczówki patrzyły na mnie z uczuciem tak
wielkim, że nie mieściło mi się to w głowie. Przysunęłam się
do niej i wzięłam w ramiona. Pachniała papierosami i delikatnymi,
owocowymi perfumami. Zaciągnęłam się i chciałam utrzymać ten
zapach w płucach jak najdłużej. Był jak narkotyk, którego
potrzebowałam ciągle więcej i więcej. Odsunęła się ode mnie,
ale tylko na tyle, by spojrzeć na mnie. Wzięłam jej twarz w dłonie
i pogładziłam ją po policzku. Przymknęła powieki i pocałowała
mnie w wewnętrzną stronę dłoni. Nagle zachciałam ją pocałować.
Teraz, po prostu poczuć jej pełne usta na moich. Pocałować ją i
zapomnieć o tym, co nas otacza. Nasze wargi zetknęły się ze sobą.
Wszystko było tak delikatne i nieśmiałe, że prawie się
rozpłynęłam. Naparła na mnie, a jej dłonie wkradły się pod
moją bluzkę i zacisnęły na moich biodrach. Czułam jak skóra
pali mnie w miejscu, którego Lena dotykała. Iskrzenie wywołane jej
dotykiem było niesamowite. W momencie, kiedy poczułam motylki w
miejscu pod brzuchem, wiedziałam, że nigdy nie była mi obojętna.
Odwzajemniałam jej uczucia, ale nie byłam w stanie się do tego
przyznać. Dotąd nikogo nie potrafiłam pokochać, a ona przecież
nie mogła być aż tak wyjątkowa, prawda?