niedziela, 13 lipca 2014

07.

7
Wiem teraz: to jest jasne jak słońce na niebie,
I musi skonać serce pod ciężką żałobą,
Bo nigdy Cię nie wezmę na wieczność dla siebie,
Ty nigdy mną nie będziesz, a ja nigdy tobą.”
~ Jan Lechoń
Jesienny wiatr owiał moją twarz, targając mi przy tym włosy. Chłód przenikał przez moją skórę i obejmował odkryte ramiona. Dreszcze przechodzące przez moje ciało raz po raz dawały mi do zrozumienia, jak zimno jest dziś wieczorem, ale nie obchodziło mnie to. Lodowate powietrze orzeźwiało mój skołowany umysł i pozwalało trzeźwo myśleć. Zapaliłam papierosa i wciągnęłam do płuc palący dym. Dość często zdarza mi się wychodzić na balkon wieczorami i pozwalać, by całe to zimno przejęło nade mną kontrolę, którą i tak chyba ostatecznie straciłam. Wychyliłam się przez barierkę, a mój umysł nawiedziła wizja spadania z tak dużej wysokości. W takim momencie człowiek musi być całkiem wolny od świata, od zmartwień, od swojego życia.
Poczułam ciepło miękkiego materiału, który otulił moje ciało. Alicja. Podała mi kubek z parującą cieczą. Wzięłam łyk herbaty, a ciepło na chwilę ogarnęło mnie wewnątrz. Płatek śniegu wylądował na mojej dłoń, po to, by zmienić się w kropelkę. Zima nadchodziła, a z nią mój znienawidzony, zły humor. W tym okresie zawsze czułam się gorzej niż zwykle. Nie mówię, że wiosną, czy latem było dobrze, ale zimą było naprawdę fatalnie. Po prostu odechciewało się żyć.
-Może wejdziesz już do środka? - dziewczyna ujęła moją dłoń w swoje i zaczęła ją ogrzewać. - Jest naprawdę zimno.
Spojrzałam na nią i pokiwałam twierdząco głową. Weszłyśmy z powrotem do mieszkania, a brunetka zamknęła drzwi od balkonu. Dopiero teraz doszło do mnie, że skostniałam. Zrzuciłam koc z ramion i położyłam się na łóżko, włączając telewizor.
-Lena, może przyjdziesz dziś do mnie? - spytała, podczas gdy ja bezmyślnie skakałam z kanału na kanał. Co za gówno. -Alan chciałby Cię poznać. - dopiero wtedy spojrzałam na nią.
Że co?! Naprawdę, miałabym siedzieć przy jednym stole z jej chłopakiem? Jakoś nie mogłam sobie tego wyobrazić. Nie miałam na to ochoty, ale jak już powiedziałam wcześniej: ta dziewczyna miała nade mną władzę. I, kurwa, nie wiem jak to się stało.
-Jasne, przyjdę. - posłałam jej uśmiech, ale w myślach chciałam się zabić. Czy ja właśnie się zgodziłam? Idiotka. Lubię być masochistką.
***
Zapukałam do drzwi, starając się zachować spokój. Ręce trzęsły mi się, a serce... miałam wrażenie, że się zaraz zatrzyma. Byłam przerażona i w zasadzie nawet nie wiedziałam dlaczego.
Drzwi otworzyły się i przywitał mnie uroczy uśmiech Alicji. Gestem dłoni nakazała mi wejść do środka. Z kuchni wyszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Ten sam, którego poznałam na pastwisku. Przywitał się skinięciem głowy, a ja podałam mu butelkę czerwonego wina, które kupiłam po drodze. Tak się chyba robi, kiedy się do kogoś idzie, no nie? Nieważne. Gdybym była hetero, to z pewnością powiedziałabym, że jest przystojny. Jego włosy, mimo niewielkiej długości ewidentnie się kręciły, a bystre, błękitno - szare oczy skanowały mnie. Zarost i elegancki strój sprawiały, że wyglądał bardzo poważnie.
Usiedliśmy przy stole, a chłopak podał jedzenie. W sumie nawet nie zwracałam uwagi na to, co jadłam. Nie byłam głodna, ale nie wypadałoby nic nie ruszyć. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Gadka nie kleiła się i nie powiem, że to nie była moja wina. Nie mogłam patrzeć na to jak jej dotyka, jak zerka na nią, jak wymieniają ukradkowe spojrzenia. To wszystko było takie przesłodzone. Ciekawe czy wiedział o naszym pocałunku. Och, aż musiałam ugryźć się w język, żeby czegoś nie wypalić. Uśmiechali się do siebie i niby przypadkiem dotykali. Ale kiedy pocałował ją, nie mogłam dłużej tam siedzieć. Wstałam i mówiąc, że źle się czuję, wyszłam. Chyba zrobiłam to zbyt szybko, zbyt gwałtownie, ale w tamtej chwili miałam to gdzieś. Nie chciałam się tak czuć, nie miałam prawa. Ale prawdą było, że moje serce pękało, kiedy na nich patrzyłam. To ja chciałam trzymać ją za dłoń, dotykać jej, całować malinowe usta. Już dawno nie czułam zazdrości i szczerze nienawidziłam tego uczucia. Jak mogłam pozwolić na to, by tak mną zawładnęła? Powinnam być, kurwa, bardziej uważna.
Zatrzymałam się tuż przy motocyklu i zacisnęłam dłonie w pięści. Pierwsze, zimne krople jesiennego deszczu spadały na mnie. Powinno mi być zimno, ponieważ miałam na sobie tylko bluzkę i skórzaną kurtkę, która była rozpięta. Ale mimo to, byłam rozpalona. Czułam ciepło, które wypełniało mnie od środka. Wiedziałam, że moje niekontrolowane wybuchy wróciły i nie mogłam ich powstrzymać. Nie potrafiłam nad sobą zapanować. Byłam bipolarna. Wiedziałam o tym od dawna. Wcześniej brałam nawet leki, ale przestały mi pomagać. Od dziecka byłam bardzo nerwowa, nie kontrolowałam się tak, jak powinnam.
Potrzebuję cię, powiedziałam w myślach. Chciałam, by Wojnar się pojawiła, potrzebowałam jej głosu, dotyku, czegokolwiek, co pomogłoby mi się uspokoić. Rozejrzałam się, ale nikogo nie było. Ulica opustoszała już dawno, a ludzie grzali swoje dupy w mieszkaniach, siedząc przed telewizorami. Nienawidziłam tego miasta. Chciałam się napić, upić i nigdy więcej nie wstać.
***
Zsiadłam z motocykla i weszłam do klubu. Muzyka dudniła mi w uszach i skutecznie zagłuszała moje wredne, upierdliwe myśli. Przeciskałam się pomiędzy tańczącymi ludźmi, ale tak naprawdę nikt nie zwracał na mnie uwagi. Lubiłam momenty, kiedy byłam tylko osobą idącą przez klub, kiedy byłam niewidoczna. Nikogo nie interesowałam, każdy zajęty był osobą, z którą tańczył. Zamówiłam dwa piwa i poszłam na niewielki taras, na którym nikt nigdy nie siedział. Wszyscy przychodzili tu się bawić, a nie siedzieć. Byłam tym wyjątkiem. Oparłam się o barierkę i spojrzałam w dół, na szalejących ludzi.
Czułam się fatalnie, wychodząc od Alicji, ale co mogłam zrobić. Nie chciałam tam siedzieć, patrzeć na nich. Poza tym nie potrafiłam jej zrozumieć. Miała chłopaka, a pocałowała mnie. To dziwne. Byłam zazdrosna o kogoś, kto nigdy nie był i nie będzie mój. Najgorsza rzecz jaka może być. Czuć coś do osoby, która jest poza zasięgiem. Tak bardzo niedostępna i nie dla mnie. Do tego dochodzi wrażenie, że znałam ją wcześniej. To uczucie potęgowało się, kiedy była zła. Jej podniesiony głos i wściekłe spojrzenie, było znajome. To tak, jakbym ją już gdzieś widziała w takim stanie. Tylko, że w głowie miałam pustkę. Kiedy starałam się przypomnieć sobie coś, co powiedziałoby mi skąd bierze się to czucie, moja pamięć mnie zawodziła. Tak jakby ktoś wymazał mi to wspomnienie. Brakowało tego jednego puzzla.

Siedziałam na jednej z kanap znajdujących się w klubie. Patrzyłam na malejący tłum i czułam, że alkohol zaczyna mieszać mi w głowie. Nie wiem, ile wypiłam, nie interesowało mnie to. Najważniejsze było, że większość zmartwień odeszło. Dlatego tak bardzo lubiłam ten stan. Podniosłam się i ignorując zawroty głowy wyszłam z klubu. Oparłam się o ścianę i wyciągnęłam papierosa. Zimny wiatr przenikł przez moje ubrania, wywołując u mnie dreszcze. Palce zaczęły mi kostnieć, więc jedną ręke włożyłam do kieszeni kurtki. Wsadziłam papierosa pomiędzy wargi i zapaliłam go. Nie zdążyłam się zaciągnąć, bo ktoś wyrwał mi go z ust. Cały mój spokój uleciał w mgnieniu oka i zastąpiła go wściekłość. Odwróciłam się, przytwierdzając niższą dziewczynę do ściany. Fala gorąca przeszła przez moje ciało, od czubka głowy, po palce u stóp. Moja ręka zaciskała się na drobnej szyi brunetki, a druga czekała w gotowości, aby zadać cios. Dopiero wtedy jej się przyjrzałam. Na twarzy znajdowało się kilka zanikających już siniaków i rozcięcie na wardze. Jej czekoladowe tęczówki z przerażeniem wpatrywały się w moje. Alicja. Odskoczyłam od niej, ale nie potrafiłam opanować drżenia mojego ciała. Dłonie zaciskałam w pięści. Nabrałam powietrza w płuca i powoli je wypuściłam. Nie wiem, ile stałam tak przed nią ze spuszczoną głową, drżąc.
-Co się dzieje? - jej delikatny głos przerwał ciszę. Dłonią dotknęła mojego policzka i zaczęła go gładzić kciukiem. Alkohol, który jeszcze chwile temu krążył w moich żyłach, chyba wyparował, bo teraz czułam się zupełnie trzeźwo. - Lena. - po raz drugi starała się sprowadzić mnie na ziemię.
-Przepraszam... - mój głos wydał mi się niesamowicie słaby. Chciałam się zapaść pod ziemię, zniknąć. Ale chciałam też, żeby Alicja odeszła. Brązowooka przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła. Moja głowa leżała na jej ramieniu, a ręce luźno zwisały po bokach ciała. Cała energia uleciała ze mnie i nie miałam siły, żeby ją chociaż objąć. Byłam otępiała.
Dziewczyna chwyciła moją dłoń i zaprowadziła mnie do swojego smochodu. Zobaczyłam, że przy pojeździe stoi Alan. Ręce trzymał w kieszeniach spodni, tak że wystawały mu kciuki. Mięśnie jego szczęki napięły się, kiedy bardziej przytuliłam się do Alicji. Był zazdrosny, jak cholera.
-Daj klucze od motoru. Alan odstawi go pod Twój dom. - ochrypły głos dzieczyny, zamajaczył tuż przy moim uchu. Rzuciłam kluczyki chłopakowi i patrzyłam jak odjeżdża.
Alicja pomogła mi wejść do samochodu i powoli ruszyła w stronę mojego mieszkania. Słyszałam tylko nasze oddechy i bicie mojego serca. Wydawało mi się takie głośne. Jej drobne dłonie zaciskały się na kierownicy tak mocno, że pobielały jej kostki. Chciałam znaleźć się już w domu i schować pod kołdrą.

Usiadłam na skraju łóżka i obserwowałam dziewczynę, która krążyła po pokoju. Czułam się jak dziecko, które zaraz dostanie burę od mamy, za późne wracanie do domu.
-Co się dzieje? - zwróciła się do mnie w końcu. Głos miała podniesiony i przepełniony zdenerwowaniem.
No jakoś nie chce mi się z Tobą o tym rozmawiać – pomyślałam. Ale jak zwykle, to co myślę, a to co mówię, to dwie różne sprawy.
-Po prostu gorszy dzień. - wybełkotałam. Czułam jak plącze mi się język i to niestety nie była sprawka wypitego alkoholu.
Alicja
Martwiłam się o Lenę. Nie wiedziałam co się dzieje, a byłam pewna, że nie mówi mi prawdy. Nie miałam pojęcia co mogę zrobić, by mi zaufała. Chciałam jej pomóc, ale nie mogłam, dopóki nie powiedziałaby mi, co jest źle.
Usiadłam obok niej i wzięłam ją za ręke. Dłoń miała wyjątkowo ciepłą. Spięła się, kiedy tylko nasze ciała się zetknęły. Zastanawiałam się, dlaczego robi to za każdym razem. Ukryłam twarz w dłoniach i poczułam, jak łzy bezradności wypływają mi z oczu.
-Nie wiem co mam robić... - głos Leny wydawał się tak delikatny. Słyszałam jak drży ze zdenerwowania. Nie patrzyłam na nią i nie odzywałam się. Pozwoliłam jej mówić powoli i tak jak chce. Pospieszanie nic by nie dało, a tylko sprawiłoby, że ostatecznie zamknęłaby się w sobie.


-Czuję, że... zakochuję się w Tobie. - dokończyła, a pod koniec zdania głos jej się załamał. Nie powiem, cała zesztywniałam ze zdziwienia. Byłam w szoku i nie mogłam się ruszyć. Czułam spojrzenie dziewczyny na sobie. Odwróciłam głowę i nasze oczy się spotkały. Tęczówki miała żywo zielone, a w tej chwili majaczył w nich strach. Trudno było powiedzieć, czego mogła się bać. Odrzucenia, wybuchu złości, a może tego, że po prostu wyjdę i nigdy więcej się nie spotkamy. Nie byłam w stanie zrobić żadnej z wyżej wymienionych czynności. Nie mogłam jej zostawić, tak po prostu wyjść bez słowa. Zależało mi na niej, nie wiedziałam dlaczego, ale zależało. Bardziej niż powinno. Nie byłam zdolna do tego, by ją zranić. Spojrzałam jej w oczy i utonęłam w jej spojrzeniu. Zielone tęczówki patrzyły na mnie z uczuciem tak wielkim, że nie mieściło mi się to w głowie. Przysunęłam się do niej i wzięłam w ramiona. Pachniała papierosami i delikatnymi, owocowymi perfumami. Zaciągnęłam się i chciałam utrzymać ten zapach w płucach jak najdłużej. Był jak narkotyk, którego potrzebowałam ciągle więcej i więcej. Odsunęła się ode mnie, ale tylko na tyle, by spojrzeć na mnie. Wzięłam jej twarz w dłonie i pogładziłam ją po policzku. Przymknęła powieki i pocałowała mnie w wewnętrzną stronę dłoni. Nagle zachciałam ją pocałować. Teraz, po prostu poczuć jej pełne usta na moich. Pocałować ją i zapomnieć o tym, co nas otacza. Nasze wargi zetknęły się ze sobą. Wszystko było tak delikatne i nieśmiałe, że prawie się rozpłynęłam. Naparła na mnie, a jej dłonie wkradły się pod moją bluzkę i zacisnęły na moich biodrach. Czułam jak skóra pali mnie w miejscu, którego Lena dotykała. Iskrzenie wywołane jej dotykiem było niesamowite. W momencie, kiedy poczułam motylki w miejscu pod brzuchem, wiedziałam, że nigdy nie była mi obojętna. Odwzajemniałam jej uczucia, ale nie byłam w stanie się do tego przyznać. Dotąd nikogo nie potrafiłam pokochać, a ona przecież nie mogła być aż tak wyjątkowa, prawda? 

środa, 11 czerwca 2014

06.

6
To twoje ostateczne ostrzeżenie.
Nad twoją głową kłębią się czarne chmury.
To twoje ostateczne ostrzeżenie.
Po prostu zapamiętaj co powiedziałam.
Komuś stanie się krzywda."
~ Holly Brook Hafermann


Obróciłam się i położyłam rękę obok, starając się wyczuć obecność drugiej osoby, ale poczułam tylko zimno prześcieradła. Niechętnie otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Po dziewczynie nie było śladu. Do moich nozdrzy dotarł zapach świeżo parzonej kawy i pieczywa. Spojrzałam na stolik znajdujący się nieopodal łóżka. Stała na nim tacka, na której było śniadanie. Usiadłam na skraju kanapy i spojrzałam na to, co przygotowała dla mnie Alicja. Wzięłam w dłoń małą karteczkę i otworzyłam ją. „ Musiałam iść do pracy. Widzimy się później. Smacznego!”. Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie. Coraz bardziej ją lubiłam i zdecydowanie nie było to dobre. Ale, do cholery, podobało mi się to.

Nigdy nie myślałam, że pójdę w to miejsce, że kiedykolwiek jeszcze tam wrócę. Ale czas podobno leczy rany albo tylko pozwala przyzwyczaić się do bólu. Nieważne. W każdym bądź razie wróciłam tam. Po co? Nie wiem, chciałam odreagować ten cały zły miesiąc, bijąc się z workiem treningowym. To mi pomaga, przynajmniej pomagało, dopóki nie przestałam tu przychodzić.
Zacisnęłam palce na pasku od torby i powstrzymałam się od spuszczenia głowy. Otworzyłam drzwi, trochę za mocno, a spojrzenia wszystkich obecnych na hali skierowały się na mnie. Jedni popatrzyli tylko przez chwili, ale inni, ci, którzy mnie znali lub jeszcze pamiętali, nadal mi się przyglądali. Miałam ochotę zawrócić i jak najszybciej stamtąd uciec lub po prostu rozpłynąć się w powietrzu, bez różnicy. Dziewczyna, która do tej pory zawzięcie starała się na mnie nie spojrzeć, w chwili, gdy przechodziłam obok niej nie wytrzymała. Nie poznałam jej na początku, ale w momencie, kiedy nasze oczy się spotkały, poczułam jak moim ciałem wstrząsa ogromny dreszcz. Pamiętała mnie, widziałam to w jej gniewnym spojrzeniu. W jednej chwili wypuściłam z ręki torbę i zaczęłam iść w jej stronę. Szare tęczówki dziewczyny zaczęły wypełniać się strachem , kiedy zobaczyła jak zbliżam się do niej. Popchnęłam ją na ścianę, a ta odbiła się od niej i starał utrzymać równowagę. Niedługo, dziwko. Zacisnęłam dłoń w pięść i wycelowałam nią w jej szczękę. Dźwięk zderzania się mojej ręki z jej twarzą był jakże przyjemny dla moich uszu. Nigdy nie uderzyłabym kobiety, ale dla niej zrobiłam wyjątek. Złapała się za policzek i utkwiła spojrzenie w punkcie tuż nad moją głową. Na jej twarzy pojawił się chytry uśmiech. Moja pięść po raz drugi skierowała się w stronę jej twarzyczki, tym razem trafiając w nos. Dźwięk łamanej kości pieścił moje zmysły. Już zapomniałam jak to jest.
Poczułam dłoń na moim ramieniu i odwróciłam się. Czyjaś pięść boleśnie zetknęła się z moim brzuchem. Skuliłam się i osunęłam na ziemię. Tym razem ten ktoś mnie kopnął , w to samo miejsce, oczywiście. Kolejny cios i kolejny. Udało mi się spojrzeć w górę i dostrzegłam ją. Nawet nie wiedziałam, że wróciła. Jej spojrzenie ociekało nienawiścią i wściekłością. Znów miała przewagę. Złapała mnie za kołnierzyk od kurtki i szarpnęła, dając mi do zrozumienia, żebym wstała. Walcząc z bólem dźwignęłam się na rękach i wstałam, starając utrzymać się na równych nogach. Spuściłam głowę, by myślała, że się poddałam. Usłyszałam jej śmiech. To było coś, co sprawiło, że prawie wybuchłam. No, kurwa, nie wytrzymam. Nabrałam powietrza w płuca, próbując się uspokoić, bo wiedziałam, iż bójka z nią nie skończy się niczym dobrym. Ale słowa, które potem padły z jej ust były iskrą, która wywołała wybuch wewnątrz mnie. „No, Lena, dlaczego Cię przy niej nie było? Tak bardzo cierpiała.” Wykorzystałam resztki siły, by podskoczyć i wyrzucić nogę w powietrze tak, by z impetem zetknęła się z jej klatką piersiową. Patrzyłam jak upada i z trudem łapie powietrze. Cieszyłam się, jak kurwa nigdy. Widziałam jak wszyscy ze zdziwieniem patrzą na mnie. Chwyciłam torbę i skierowałam się w stronę wyjścia. W ostatniej chwili pochyliłam się do niej.
-Nadejdzie dzień, w którym to Ty będziesz cierpieć tak jak Gabi... albo gorzej.- szepnęłam jej do ucha i szybko ulotniłam się, zanim ktokolwiek wezwałby gliny.

Wsiadłam do autobusu, nawet nie patrząc na to, dokąd jedzie. Miałam to gdzieś. Usiadłam na samym końcu pojazdu i dopiero wtedy doszło do mnie jak mocno zostałam skopana. Miałam wrażenie, jakby rozrywało mi brzuch, ale zignorowałam to. W przeszłości doznawałam wiele gorszych urazów, z którymi dawałam sobie radę. Skuliłam się, przyciskając torbę do brzucha. Oparłam głowę o szybę i starałam skupić się na czymś innym. Wszystko wydawało się ciekawsze od bólu rozsadzającego mój brzuch.

Po dziesięciu minutach jazdy zadałam sobie sprawę, że mam więcej szczęścia niż myślałam. Autobus, do którego wsiadłam przejeżdżał akurat niedaleko mojego domu. Wysiadłam na następnym przystanku i szybko ruszyłam do mieszkania. Z każdym krokiem było coraz gorzej. Kurwa, zabiję tą dziwkę.
Otworzyłam drzwi i z impetem wpadłam do holu, upadając przy tym na ziemię. Sierota. Usłyszałam kroki i spojrzałam w górę. Moje spojrzenie napotkało po drodze przerażone oczy Alicji.
-Co Ci się stało? - prawie krzyknęła i od razu zmaterializowała się przy mnie, pomagając mi wstać.
-Chciałam trochę poćwiczyć i tak jakoś wyszło...
-Jeszcze mi powiedz, że Cę worek treningowy pobił. - sarknęła i posadziła mnie na łóżku.
-Zabawne.- skwitowałam.
Kucnęła przede mną i zabrała się za zdejmowanie mojej kurtki. Zrzuciłam jej ręce z siebie, dając jej do zrozumienia, że sama sobie poradzę. Spojrzała na mnie zdezorientowana, ale nie skomentowała tego. Tak, od zawsze miałam manię dotykania. Uważałam swoją przestrzeń osobistą za świętą i nikt nie mógł jej naruszać. Nie lubiłam, gdy ktoś mnie dotykał, nawet jeśli była to bliska mi osoba. Alicja przyniosła apteczkę i z powrotem kucnęła przede mną. Ściągnęłam bluzkę i odchyliłam się do tyłu, opierając się na łokciach. Dziewczyna nasączyła wacik wodą utlenioną i przyłożyła go do zadrapań na moim brzuchu. Robiło mi się gorąco, kiedy patrzyłam na brunetę między moimi nogami. Kurwa. Dotknęła opuszkami palców mojej skóry, a ja od razu napięłam wszystkie mięśnie. Spojrzała na mnie spod długich rzęs, które rzucały cienie na jej policzki. Jak ktoś może być tak seksowny? Powalała mnie spojrzeniem, a co dopiero dotykiem. Była diabłem w skórze anioła.
-No więc, co Ci się stało?- wróciła do tematu. Cholera, nie mogłam się skupić, kiedy patrzyła tak na mnie.
-Przeszłość wróciła.. - przegryzłam wargę i zacisnęłam powieki, by łzy złości nie wydostały się na upragnioną wolność.
Najchętniej zabiłabym tamte dziewczyny z hali. Chcę, żeby cierpiały. Tak bardzo. To one zabiły Gabrysię. Oczywiście, to było samobójstwo, ale to przez nie tak postąpiła. Znęcały się nad nią. Psychicznie i fizycznie, i nie wiem co było gorsze. Nie mogę uwierzyć, że cała ta banda dostała tylko wyroki w zawieszeniu. Jak dla mnie to było morderstwo. Bo oni nie żałują, nic ich to nie obchodzi.
-Jak ty teraz pójdziesz do pracy? - zaśmiała się i wstała.
-Jeszcze mam kilka dni. Wyliżę się. - puściłam jej oczko i chciałam się podnieść, ale raptem poczułam ucisk z tyłu głowy i zachwiałam się, ponownie opadając na łóżko. Zamrugałam kilkakrotnie, czekając aż czarne plamki znikną mi z pola widzenia. Wrażenie było takie, jakby ktoś wbijał mi gwóźdź w czaszkę. Poczułam ciepłe dłonie na policzkach i Alicja uniosła mi głowę do góry.
-Co się dzieję? Mam Cię zabrać na pogotowie?- w jej głosie dało się słyszeć zdenerwowanie. Pokręciłam przecząco głową.
-Lena.- powiedziała niższym głosem.
-Naprawdę, wszystko już dobrze. Zakręciło mi się tylko w głowie. Już dobrze.- skłamałam.
Miałam wrażenie, że patrząc na mnie potrafi wyczytać wszystko z mojej twarzy. Miała takie przenikliwe spojrzenie, że przechodziły mnie ciarki. Jej twarz nie wyrażała w tej chwili żadnych emocji. Zawsze podziwiałam ludzi, którzy potrafili ukryć wszystko to, co się w nich dzieje, wszelkie uczucia. Ale wiedziałam, że oczy zdradzą każdą emocję. Zawsze. Tak było też z Alicją. Za każdym razem, kiedy coś ją martwiło lub denerwowało, to nakładała maskę obojętności. Za to w jej spojrzeniu kryło się wszystko, dlatego tak często unikała patrzenia mi w oczy.
-Jesteś dorosła. Jak chcesz.- zrezygnowana usiadła w fotelu na drugim końcu pokoju.
Spojrzałam w stronę okna, a w mojej głowie pojawiła się wizja Gabrysi. Stała tutaj, z nami, w tym pokoju. Zamrugałam kilkakrotnie i zdałam sobie sprawę, że to wcale nie wizja. Ona stała tam, przy oknie. Chyba całkiem ześwirowałam. No nie, widzę duchy, kurwa. Była ubrana w to samo, co tamtego dnia. Jasna, luźna bluzka i czarne spodnie od dresu. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Chyba jestem w niebie. Postać zaczęła się do mnie zbliżać. Przerażona spojrzałam na Alicję, ale ta jak gdyby nigdy nic oglądała z zaciekawienie jakiś program. Zaraz, to znaczy, że tylko ja widzę Gabi.
-Zastanawiasz się jak to możliwe? - jej głos był tak delikatny. Już prawie zapomniałam jaką ma barwę. Miałam wrażenie, że słowa są wypowiadane bezgłośnie - w mojej głowie. Byłam jak sparaliżowana. Delikatnie skinęłam głową, chcąc odpowiedzieć na jej pytanie.
-Można powiedzieć, że jestem tu, bo tego bardzo pragniesz. Tylko ty możesz mnie widzieć i słyszeć. Możesz ze mną rozmawiać. Pojawię się za każdym razem, kiedy będziesz mnie potrzebować. Jestem Twoim Aniołem Stróżem, kochanie. - uśmiechnęła się do mnie tak uroczo, że myślałam iż się rozpłynę. Nie mogłam oderwać od niej wzroku.
-Mogę Cię dotknąć? - wyszeptałam nadal będąc w szoku.
Niebieskooka wyciągnęła w moją stronę dłoń i dotknęła nią mojego policzka. Delikatność i gładkość jej skóry zawsze wprawiały mnie w zachwyt, ale tym razem o mało nie zemdlałam. Przejechała kciukiem po moich wargach, cały czas patrząc mi w oczy. Zbliżyłam się do niej i wzięłam w ramiona. Jej drobne ciało jak zwykle wpasowało się w moje. Tak idealna. Jej włosy jak zawsze pachniały miętowym szamponem. Nie chciałam jej wypuścić z objęć, ale była zwinniejsza i delikatnie odsunęła się ode mnie.
-Musisz w końcu zacząć żyć normalnie. Ciesz się życiem. Bądź szczęśliwa i nie myśl ciągle o mnie. To moje życie się skończyło, nie Twoje, Skarbie. - pocałowała mnie w czoło i ostatni raz spojrzała czule w oczy. - Niedługo znowu się zobaczymy. - i już jej nie było. Rozpłynęła się w powietrzu.
Wstałam i podeszłam do okna, stając tyłem do Alicji. Czułam jak po moim policzku spływa pojedyncza łza. To było jak sen, ale przecież ją czułam. Pojawiła się, by dać mi do zrozumienia, że jestem wolna. Że mogę żyć nadal, ale z kimś innym. Czy tą osobą miałaby być Alicja? Nie wiem. Ale poczułam jakby jakiś ogromny ciężar został zdjęty z moich ramion. Naprawdę byłam wolna.
Ale czy tego właśnie chciałam? Wolności?

sobota, 3 maja 2014

05.

5
Pocałuj mnie teraz, proszę,
I rozpal wszystko to, co w sobie noszę.
Pocałuj mnie teraz tak gorąco,
Nie przejmuj się, nie obawiaj się, że
Spalisz mnie!"
~ Marek Kościkiewicz


Myśli, które kłębiły się od kilku godzin w mojej głowie nie dawały mi spać. Obudziłam się w środku nocy i usiadłam na parapecie. Nad ziemią unosiła się mleczna mgła, która sprawiała, że nie byłam w stanie niczego dostrzec. Wzięłam papierosa i zapaliłam go. Paskudny zapach drażnił moje nozdrza, ale nie mogłam przestać. To mnie uspakajało. Usłyszałam kroki i spojrzałam w stronę, z której dochodziły szmery. Zza drzwi wyłoniła się drobna postać. Alicja. Jej oczy skierowały się w moją stronę i nawet w ciemnościach byłam w stanie dostrzec czekoladowy odcień jej tęczówek i ten błysk, który pojawił się z chwilą, kiedy nasze spojrzenia się spotkały.
-Nie możesz zasnąć? - wyszeptała, jakby bała się, że usłyszy to ktoś nieproszony. Pokiwałam twierdząco głową i z powrotem spojrzałam na to, co było za oknem. Dziewczyna powoli zbliżyła się do mnie i usiadła na parapecie naprzeciwko mnie. Sięgnęła do mojej dłoni i zabrała mi papierosa spomiędzy palców. Patrzyłam jak sprawnie zaciąga się, zatrzymuje dym w płucach i wypuszcza go, spoglądając na mnie zadziornie. Była tak cholernie seksowna, ale nie mogłam na nią patrzeć. To było nieodpowiednie.
-Robiłaś to już kiedyś?
-Co? - nie rozumiałam o co pyta, więc spojrzałam na nią, ale jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.
-Całowałaś... dziewczynę? - zmieszała się. Zastanowiłam się nad odpowiedzią. Każdy zasługuje na szczerość i prawdę. Ale to, co było w mojej głowie to, to czego bałam się od zawsze. Coś, co sprawiało, że nie potrafiłam funkcjonować. To od zawsze łamało mnie od środka i wiedziałam, że nigdy nie będę miała normalnego życia. Ale taka jestem i nie mogę się zmienić, nie chcę, bo to oznaczałoby, że żyłabym wbrew sobie.
-Tak, robiłam to. - słowa, które wyszły z moich ust, odbiły się echem od ścian i zawisły w powietrzu. Widziałam jak napinają się mięśnie jej szczęki i jak przymyka oczy, najprawdopodobniej próbując odepchnąć od siebie jakąś myśl.
-Czyli jesteś...?
-Tak, lesbijką. - słowo, którego tak bardzo się bałam. Unikałam powiedzenia tego na głos przez tak długi czas, ale w końcu ktoś musiał to usłyszeć. Ciężko było o tym myśleć, a co dopiero rozmawiać. Od dziecka wiedziałam, że jestem inna niż wszyscy. Kiedy moje koleżanki uganiały się za chłopakami, ja spoglądałam na dziewczyny i kobiety. Nie rozumiałam tego bardzo długo, myślałam, że to przejściowe, ale kiedy się zakochałam, wszystko stało się jasne. Ona pokazała mi co to znaczy kochać i obudziła we mnie wszelkie uczucia. Od miłości do nienawiści. Oddałam jej serce i nie bałam się, że mnie zniszczy. Sprawiła, że taka grzesznica jak ja, zaczęła się nawracać. Tylko Ona mnie uspakajała, tylko przy niej wszystko było dobre. Na dźwięk jej głosu moje serce szalało, a jej dotyk mnie paraliżował. Była wszystkim. Bała najlepszym co mnie w życiu spotkało i wiedziałam, że nigdy nie spotkam już kogoś takiego. Ale była delikatna i każdy ją ranił. Przejmowała się wszystkim co o niej mówili. Pewnego dnia ktoś przesadził, a ona nie wytrzymała. Kiedy odeszła, nie chciałam już żyć. Wszystko straciło sens, a życie wydawało się takie męczące. Codziennie zastanawiałam się, dlaczego Bóg łączy ze sobą ludzi, a potem rozdziela ich... na wieki. Zawsze uważałam, że miłość mnie zniszczy, zabije. Tak się stało. Po jej śmierci byłam wrakiem człowieka.
-Osoba, w której byłaś zakochana, to była dziewczyna? - spodziewałam się innej reakcji, ale zamiast tego, w jej oczach dostrzegłam zainteresowanie.
-Tak. - zamknęłam oczy, by nie dostrzegła bólu, który się w nich znajdował. Kiedy myślałam o tym, co stało się dwa lata temu, to moje serce rozpadało się na nowo. Zeszłam z parapetu i położyłam się w łóżku, zakrywając się prawie cała kołdrą.
-Mogę tu z Tobą zostać? - wyszeptała z nadzieją. Posunęłam się, robiąc jej miejsce obok. Objęła mnie w pasie i wtuliła się we mnie. Pocałowałam ją w czoło i ukryłam twarz w jej miękkich włosach. Zatrzymałam w płucach zapach jej perfum. Już od dawna wydawały mi się tak bardzo znajome. Takich samych używała Ona. Dlatego tak mocno na mnie działały. To był kolejny powód, dla którego chciałam się od niej odsunąć, ale nie mogłam. Kiedy patrzyłam na jej siniaki, które pojawiły się kilka godzin wcześniej, chciałam ją przytulić jak najmocniej i nigdy nie puścić. Chciałam ją ochronić przed całym światem.
***
Wyszłam z mieszkania i ruszyłam w stronę mojej drugiej miłości. Wsiadłam na motocykl i ruszyłam z piskiem opon. Uwielbiałam ten nagły przypływ adrenaliny, który pojawiał się wraz z osiąganą prędkością. Gwałtownie skręciłam, zjeżdżając z asfaltu na piaskową drogę. Nienawidziłam omijania każdej dziury, zawsze traciłam przy tym cierpliwość. Zaparkowałam przy murze, który okalał kolejne znienawidzone miejsce. Zsiadłam z motoru i ruszyłam ścieżką z kamieni. Od niepamiętnych czasów zastanawiało mnie to, jak kruche jest ludzkie życie. Wystarczy chwila, jeden moment, by stracić wszystko, co uważało się za dane na zawsze. Życie ludzkie jest porównywalne do machnięcia skrzydeł motyla. To coś cholernie krótkiego i ulotnego. Wystarczy wypadek, choroba i to koniec. Dziś rozmawiasz z kimś, śmiejecie się, a chwilę potem już nie ma tej osoby.

-Czyli spotkamy się po treningu? - zapytałam, a na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech.
-Czekaj na mnie przed halą. Tęsknię. - odparła delikatnym głosem i rozłączyła się. Wolnym krokiem przechadzałam się po parku, upajając się piękną pogodą. Ciepły, wiosenny wiatr owiał moją twarz, a liście na drzewach poruszając się, zalśniły w słońcu. Nareszcie byłam szczęśliwa. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę człowiekowi niewiele potrzeba do pełni szczęścia. Wystarczy, że masz tą ukochaną osobę i wszystko staje się lepsze, jaśniejsze. Poczułam wibrację w kieszeni. Na ekranie wyświetlało się imię jej przyjaciółki. Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Lena, ona chciała popełnić samobójstwo. Wiozą ją do szpitala... - wydusiła i słyszałam jak zaczyna szlochać. Moje kolana zrobiły się miękkie i miałam wrażenie, że cały świat wiruje. Całe szczęście prysło, a moje serce rozpadło się na milion kawałków.


Doszłam do zielono – brązowego pomnika. Na środku leżała czerwona róża, którą przyniosłam kilka dni temu. Nigdy nie chodziłam do kościoła, nie wierzyłam i nie sądzę, by to się kiedykolwiek zmieniło, ale kiedy przychodziłam tu, to coś we mnie pękało. Kolana ugięły się pode mną, przez co uklęknęłam. Zacisnęłam oczy, ale łzy mimo wszystko się z nich wydostały. Nigdy nie pogodziłam się z tym co się stało. Codziennie zastanawiałam się, dlaczego to nie ja tu leżę. Ona na to nie zasłużyła. Wzięłam głęboki wdech, a mój wzrok po raz kolejny padł na kilkanaście liter wyrytych na płycie i w moim sercu. Gabriela Wojnar.
Nie wiem ile czasu minęło i nie obchodziło mnie to. Lubiłam przychodzić do niej, rozmawiać, bo byłam wręcz pewna, że jest ze mną. Absurd, co? Ateistka, która wierzy, że nieżyjąca osobą ją słyszy. Chyba naprawdę zwariowałam. Ale co zrobić, kiedy już nic nie pomaga, kiedy nie ma się siły do dalszego życia? Wtedy człowiek chwyta się wszystkiego, nawet takiego absurdu. Bo choć przez chwilę jest ta nadzieja, ta ulga. Czasem tak bardzo chciałabym cofnąć czas, zmienić bieg historii. Ale w głębi duszy wiem, że poszłabym tą samą drogą, że niczego bym nie zmieniła. Bo każdy szczegół sprawia, że jestem takim człowiekiem jakim jestem. I gdybym coś zmieniła, to myślę, że byłabym zupełnie kimś innym.
***
W mieszkaniu panowała idealna cisza. Idąc w stronę salonu, starałam się, by podłoga nie zaskrzypiała. Weszłam do pomieszczenia i spojrzałam na łóżko. Alicja leżała zwinięta w kulkę. Wyglądała tak uroczo, że nie mogłam oderwać od niej wzroku. Zdjęłam bluzę i delikatnie ułożyłam się obok dziewczyny. Zdziwiłam się, kiedy jej ręce owinęły się wokół mojej talii, jednocześnie przyciągając mnie do jej ciepłego ciała.
-Cześć. - wyszeptała, po czym wtuliła się we mnie. - Gdzie byłaś?
-Musiałam coś załatwić. - usłyszałam jeszcze tylko ciche mruknięcia, a po chwili dziewczyna już spała. Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy robią to tak szybko. Nigdy tego nie potrafiłam, nawet jeśli byłam zmęczona, to mimo to przed snem moją głowę zapełniały przeróżne myśli. Analizowałam cały dzień i dopiero potem zasypiałam. Spojrzałam jeszcze raz na brunetkę i ostatnie, co przyszło mi do głowo, to myśl, że może jeszcze spotka mnie w życiu coś dobrego.

czwartek, 24 kwietnia 2014

04.

4
"Wtedy pierwszy raz pachnące, małe usta znalazły jego wargi i złożyły na nich cudowną pieszczotę."
~ Stefan Żeromski

Szukanie pracy nie należało do moich ulubionych zajęć. Ale jeżeli nie byłabym teraz w drodze na spotkanie, to z pewnością Alicja skopałaby mi dupę. Od dwóch tygodni nie robię nic innego, jak szukam czegoś interesującego do roboty. Muszę przyznać, że brunetka nie odstępuje mnie na krok, nie licząc nocy. Jedyny moment, kiedy mogę pobyć sama. Przeraża mnie fakt, że zaczyna mi się podobać to, ile czasu mi poświęca. Nie chcę takiego przywiązania, a czuję, że zaczynam się uzależniać. Uzależniać od jej obecności. Czasem mnie irytuje, no dobra, ona ciągle mnie irytuje, ale wiem, że bez niej byłoby źle. Nawet nie wiem, czy w ogóle bym jeszcze była.
Zapłaciłam taksówkarzowi i ruszyłam w stronę kolejnej już dzisiaj kawiarni. Ta dziewczyna serio uważa, że ktoś przyjmie takiego psychola jak ja? Mam nadzieję, że się nie myli.
-Naprawdę nie mogłaś się lepiej ubrać?-obok mnie pojawiła się brązowooka.
-Masz coś do moich ubrań?-starałam się zachować spokój.
-Chyba muszę Cię zabrać na porządne zakupy.-przewróciłam oczami na słowa dziewczyny.
Zatrzymałyśmy się przed drzwiami kawiarni. Brunetka spojrzała na mnie radośnie i przytuliła. Zaciągnęłam się jej zapachem i od razu odsunęłam od siebie.
-Co jest?-zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie z wyrzutem.
Pokręciłam głową i lekko uśmiechnęłam się do niej, ale wiedziała, że to nie był szczery uśmiech. Byłam wdzięczna, że nie drążyła tematu.
Otworzyłam drzwi i wkroczyłam do środka. Nadeszła wielka chwila!

***
-Przyjęli Cię?!-pisnęła brunetka, kiedy tylko oznajmiłam jej, że dostałam tę robotę.
Stała na przeciwko mnie z wielki uśmiechem na twarzy i patrzyła mi prosto w oczy. Wiedziałam, że bez niej nie stałabym teraz tutaj. Wszystko to było jej zasługa.
-Trzeba to oblać!-chwyciła mnie za dłoń i zaczęła ciągnąć w stronę samochodu.
Chyba właśnie straciłam silną wolę..

Przeciskałyśmy się pomiędzy tańczącymi ludźmi, a ich spocone ciała ocierały się o nas. Nie słyszałam własnych myśli. Muzyka dudniła tak głośno, że rozsadzało mi głowę. Dopchałyśmy się do baru i zamówiłyśmy po drinku.
-Znajdźmy jakieś cichsze miejsce!- krzyknęłam pochylając się w stronę Alicji, mając nadzieję, że zdołała mnie usłyszeć. Dziewczyna skinęła głową na znak tego, że się zgadza.
Znalazłyśmy stoliki znajdujące się za kotarą, która oddzielała nas od tańczącego tłumu i uporczywej muzyki. Odetchnęłam i starałam się odprężyć. Już zapomniałam jak to jest w klubach. Minęło dużo czasu odkąd ostatni raz byłam w takim miejscu. Kelner przyniósł nam drinki i ponownie zostawił same. Spojrzałam na Alicję, która akurat pociągała niewielki łyk alkoholu. Była wyraźnie rozluźniona.
-Kogo miałaś na myśli, mówiąc, że znasz kogoś kto przesadził?- odezwałam się i ponownie spojrzałam na dziewczynę.- To był ktoś ważny?
-Nie... Nikt ważny dla mnie.- jej twarz była obojętna.
-Ale... - zaczęłam, ale szybko mi przerwano.
-Nie chcę o tym rozmawiać.-ostry ton upewnił mnie, że mówi poważnie.
Nagle zobaczyłam jak jej ciało się spina. Podążyłam za wzrokiem dziewczyny i dostrzegłam dobrze zbudowanego, przystojnego mężczyznę, który zmierzał w naszą stronę. Alicja zerwała się z miejsca, gdy tylko zbytnio się do nas zbliżył. Widziałam jak szatyn patrzy na brązowooką i wiedziałam, że ten wzrok nie może oznaczać niczego dobrego. Mimo swojego wzrostu poruszał się z niesłychaną gracją, jakby unosił się milimetry nad ziemią. Jego bystre, zielone oczy iskrzyły ze złości i wydawało mi się, że z każdą chwilą stają się coraz ciemniejsze. Zatrzymał się tuż przed Alicją i uporczywie wpatrywał się w nią.
-Idź do samochodu.- rzuciła w moją stronę i nie patrząc na mnie podała mi kluczyki.
-Jesteś pewna?-nie wiedziałam, czy mogę ją zostawić z tym mężczyzną.
-Idź!-nasze spojrzenia się spotkały i dostrzegłam w jej ciemnych oczach niepewność i strach. Jednak nie zamierzałam się teraz z nią kłócić. Wstałam i ruszyłam do wyjścia. Kiedy dotarłam do celu, obejrzałam się, ale ani mężczyzny, ani Alicji już nie dostrzegłam.
Wsiadłam do samochodu i oparłam głowę o zagłówek fotela. Krople odbijały się od szyby, tworząc na niej nierówne linie. Odgłos padającego deszczu zawsze mnie uspakajał, ale tym razem moje myśli były przy dziewczynie. Nie mogłam opanować zdenerwowania. Drzwi od strony kierowcy się otworzyły i do pojazdu wsiadła brunetka. Cała się trzęsła. Ruszyła bardzo gwałtownie, zwracając uwagę wszystkich w okolicy. Jej dłonie były mocno zaciśnięte na kierownicy. Nie wiedziałam co się dzieję, więc kazałam Alicji zatrzymać samochód. Pojazd stanął z piskiem opon, a dziewczyna spojrzała na mnie. Musiałam kilkakrotnie zamrugać, bo nie mogłam uwierzyć w to, jak wyglądała. Jej lewy policzek puchł w oczach, a pod okiem zaczął się pokazywać siniak. Z rozcięcia na dolnej wardze sączyła się krew.
-Co się stało?- zapytałam, chociaż doskonale wiedziałam kto jej to zrobił.
-To nic takiego...-wyglądało to tak, jakby chciała przekonać samą siebie.
-Jedź do mnie.-zażądałam, a ona bez sprzeciwu ruszyła w stronę mojego mieszkania.

Przez całą drogę w samochodzie panowała cisza. Atmosfera była tak napięta, że powietrze między nami można było pokroić nożem. Byłam zła na siebie, że zostawiłam ją samą. Jak mogłam myśleć, że da sobie radę. Ten mężczyzna był wielki w porównaniu z nią. Pewnie gdyby chciał, to zmiażdżyłby jej kości.
Pojazd zatrzymał się, a ja poczekałam aż dziewczyna wysiądzie pierwsza. Chciałam mieć pewność, że nie odjedzie jak tylko zamknę drzwi. Szła przede mną, a ja śledziłam każdy jej ruch. Szła z taką delikatnością, gracją. Słychać było tylko ciężkie uderzenia moich wiśniowych, rozsznurowanych Martensów.
Przekręciłam klucz w zamku i weszłyśmy do mieszkania. Gestem wskazałam Alicji, żeby poszła do mojego pokoju i ruszyłam po apteczkę. Oparłam się o ścianę w łazience i zsunęłam się po niej, siadając na ziemi. Miałam te cholerne déjà vu, co pogorszyło tylko sytuację. Mimo to musiałam podnieść się i iść do brunetki. Usiadłam na krześle tuż przed nią. Wzięłam do ręki wacik i polałam go wodą utlenioną. Kiedy tylko przyłożyłam to do jej rozciętej wargi, dziewczyna syknęła, ale powstrzymała się przed odskoczeniem.
-Przytrzymaj to.- wskazałam na wacik i do jej policzka przycisnęłam zimny okład. Skrzywiła się i zamknęła oczy. Zacisnęłam szczękę, żeby tylko nie wypalić czegoś głupiego. Była taka piękna, nawet z tymi zadrapaniami na twarzy. Miała takie pełne, malinowe usta. Oczy okalały gęste, ciemne rzęsy, które były tylko leciutko pomalowane tuszem. Idealna. Spojrzała na mnie, a cały świat zawirował. Moje serce zatrzepotało, jakby chciało się wyrwać z piersi. Przykleiłam plaster do jej wargi i odsunęłam się od niej. Musiała to zauważyć, bo spojrzała na mnie pytająco. Pokręciłam tylko głową.
-Masz chłopaka?-spytała nagle.
-Spędzamy ostatnio dużo czasu razem. Zauważyłabyś.- starałam się nie patrzyć jej w oczy, ale to było bardzo trudne.
-Zakochałaś się kiedyś?-nie miałam pojęcia dlaczego mnie o to pytała. Przez głowę przeleciało mi milion scenariuszy, które mogłabym jej powiedzieć. Byłyby one bardzo dalekie od prawdy, a przecież chciałam uniknąć właśnie tego. Uniknąć prawdy. Miałam wrażenie, że tą wewnętrzną wojnę prowadzę bardzo długo, więc w końcu postanowiłam, że powiem jej to, co zapewne chciała usłyszeć.
-Tak.
-Dlaczego już nie jesteście razem?- pytanie, którego tak cholernie się obawiałam. Powrót do przeszłości był tak bardzo bolesny. Wspomnienia tamtego czasu wracały do mnie jak mantra.

Biegłam po szpitalnym korytarzu. Znienawidzony zapach chorób i śmierci dostawał się do moich nozdrzy, sprawiając, że zbierało mi się na wymioty. Łzy, które spływały po moich policzkach rozmazywały mi obraz, więc kilka razy obiłam się o kogoś. Dopadłam do lekarza wychodzącego z sali, gdzie leżała osoba najbliższa memu sercu.
-Proszę mi powiedzieć czy wszystko w porządku?- szloch, który wyrywał się z mojego gardła, prawie całkiem uniemożliwiał zrozumienie mnie. Ale siwiejący mężczyzna słyszał mnie. Nawet jeśli nie, to wiedział o kogo mi chodzi. Położył swoją pomarszczoną dłoń na moim ramieniu i pokręcił głową, tak jak to robią lekarze, kiedy chcą przekazać najgorszą wieść.
-Przykro mi...-wyszeptał i odszedł, zostawiając mnie samą.
Moje serce prawie przestało bić. Rozpadło się na milion kawałków i płakało razem ze mną. Czułam się tak, jakby skończyło się moje życie. Bo tak było. Moje życie właśnie umarło, zabierając ze sobą idealnie pasującą połówkę serca.

-Bo jakiś skurwysyn z góry zabrał mi tą osobę.- nawet nie zauważyłam, kiedy moje oczy się zaszkliły.
-Przepraszam...- na jej twarzy malowało się zmieszanie i smutek.
-Nie wiem, dlaczego ludzie zawsze przepraszają za coś, czego nie zrobili.- wstałam i nerwowo przeczesałam palcami włosy. Wiedziałam, że stoi za mną. Odwróciłam się i gdyby nie fakt, że jestem sporo wyższa, to stykałybyśmy się nosami. Czułam jej gorący oddech na policzku, a zapach delikatnych perfum mieszał mi w głowie. Chciałam się cofnąć, ale do głowy przyszedł mi jeden cytat: Jeśli mam czegoś żałować, to chce mieć czego." . Pochyliłam się tak, by móc spojrzeć jej w oczy. Próbowałam doszukać się czegoś, co przypominałoby protest, ale była w nich tylko pewność i stanowczość. Jej dłoń odszukała moją i nasze palce splotły się ze sobą. Nasze usta zetknęły się w nieśmiałym pocałunku. Pragnęłam więcej, mimo że wiedziałam, że to złe. Wplotła palce w moje krótkie, ciemne włosy i przyciągnęła mnie do siebie, zachłannie przegryzając moją dolną wargę i ponownie napierając na moje usta. Nie miałam pojęcia, co właśnie się działo, ale nie miałam zamiaru tego przerywać. Czułam się dobrze, jak zawsze wybierając nieodpowiednią drogę.