niedziela, 13 lipca 2014

07.

7
Wiem teraz: to jest jasne jak słońce na niebie,
I musi skonać serce pod ciężką żałobą,
Bo nigdy Cię nie wezmę na wieczność dla siebie,
Ty nigdy mną nie będziesz, a ja nigdy tobą.”
~ Jan Lechoń
Jesienny wiatr owiał moją twarz, targając mi przy tym włosy. Chłód przenikał przez moją skórę i obejmował odkryte ramiona. Dreszcze przechodzące przez moje ciało raz po raz dawały mi do zrozumienia, jak zimno jest dziś wieczorem, ale nie obchodziło mnie to. Lodowate powietrze orzeźwiało mój skołowany umysł i pozwalało trzeźwo myśleć. Zapaliłam papierosa i wciągnęłam do płuc palący dym. Dość często zdarza mi się wychodzić na balkon wieczorami i pozwalać, by całe to zimno przejęło nade mną kontrolę, którą i tak chyba ostatecznie straciłam. Wychyliłam się przez barierkę, a mój umysł nawiedziła wizja spadania z tak dużej wysokości. W takim momencie człowiek musi być całkiem wolny od świata, od zmartwień, od swojego życia.
Poczułam ciepło miękkiego materiału, który otulił moje ciało. Alicja. Podała mi kubek z parującą cieczą. Wzięłam łyk herbaty, a ciepło na chwilę ogarnęło mnie wewnątrz. Płatek śniegu wylądował na mojej dłoń, po to, by zmienić się w kropelkę. Zima nadchodziła, a z nią mój znienawidzony, zły humor. W tym okresie zawsze czułam się gorzej niż zwykle. Nie mówię, że wiosną, czy latem było dobrze, ale zimą było naprawdę fatalnie. Po prostu odechciewało się żyć.
-Może wejdziesz już do środka? - dziewczyna ujęła moją dłoń w swoje i zaczęła ją ogrzewać. - Jest naprawdę zimno.
Spojrzałam na nią i pokiwałam twierdząco głową. Weszłyśmy z powrotem do mieszkania, a brunetka zamknęła drzwi od balkonu. Dopiero teraz doszło do mnie, że skostniałam. Zrzuciłam koc z ramion i położyłam się na łóżko, włączając telewizor.
-Lena, może przyjdziesz dziś do mnie? - spytała, podczas gdy ja bezmyślnie skakałam z kanału na kanał. Co za gówno. -Alan chciałby Cię poznać. - dopiero wtedy spojrzałam na nią.
Że co?! Naprawdę, miałabym siedzieć przy jednym stole z jej chłopakiem? Jakoś nie mogłam sobie tego wyobrazić. Nie miałam na to ochoty, ale jak już powiedziałam wcześniej: ta dziewczyna miała nade mną władzę. I, kurwa, nie wiem jak to się stało.
-Jasne, przyjdę. - posłałam jej uśmiech, ale w myślach chciałam się zabić. Czy ja właśnie się zgodziłam? Idiotka. Lubię być masochistką.
***
Zapukałam do drzwi, starając się zachować spokój. Ręce trzęsły mi się, a serce... miałam wrażenie, że się zaraz zatrzyma. Byłam przerażona i w zasadzie nawet nie wiedziałam dlaczego.
Drzwi otworzyły się i przywitał mnie uroczy uśmiech Alicji. Gestem dłoni nakazała mi wejść do środka. Z kuchni wyszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Ten sam, którego poznałam na pastwisku. Przywitał się skinięciem głowy, a ja podałam mu butelkę czerwonego wina, które kupiłam po drodze. Tak się chyba robi, kiedy się do kogoś idzie, no nie? Nieważne. Gdybym była hetero, to z pewnością powiedziałabym, że jest przystojny. Jego włosy, mimo niewielkiej długości ewidentnie się kręciły, a bystre, błękitno - szare oczy skanowały mnie. Zarost i elegancki strój sprawiały, że wyglądał bardzo poważnie.
Usiedliśmy przy stole, a chłopak podał jedzenie. W sumie nawet nie zwracałam uwagi na to, co jadłam. Nie byłam głodna, ale nie wypadałoby nic nie ruszyć. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Gadka nie kleiła się i nie powiem, że to nie była moja wina. Nie mogłam patrzeć na to jak jej dotyka, jak zerka na nią, jak wymieniają ukradkowe spojrzenia. To wszystko było takie przesłodzone. Ciekawe czy wiedział o naszym pocałunku. Och, aż musiałam ugryźć się w język, żeby czegoś nie wypalić. Uśmiechali się do siebie i niby przypadkiem dotykali. Ale kiedy pocałował ją, nie mogłam dłużej tam siedzieć. Wstałam i mówiąc, że źle się czuję, wyszłam. Chyba zrobiłam to zbyt szybko, zbyt gwałtownie, ale w tamtej chwili miałam to gdzieś. Nie chciałam się tak czuć, nie miałam prawa. Ale prawdą było, że moje serce pękało, kiedy na nich patrzyłam. To ja chciałam trzymać ją za dłoń, dotykać jej, całować malinowe usta. Już dawno nie czułam zazdrości i szczerze nienawidziłam tego uczucia. Jak mogłam pozwolić na to, by tak mną zawładnęła? Powinnam być, kurwa, bardziej uważna.
Zatrzymałam się tuż przy motocyklu i zacisnęłam dłonie w pięści. Pierwsze, zimne krople jesiennego deszczu spadały na mnie. Powinno mi być zimno, ponieważ miałam na sobie tylko bluzkę i skórzaną kurtkę, która była rozpięta. Ale mimo to, byłam rozpalona. Czułam ciepło, które wypełniało mnie od środka. Wiedziałam, że moje niekontrolowane wybuchy wróciły i nie mogłam ich powstrzymać. Nie potrafiłam nad sobą zapanować. Byłam bipolarna. Wiedziałam o tym od dawna. Wcześniej brałam nawet leki, ale przestały mi pomagać. Od dziecka byłam bardzo nerwowa, nie kontrolowałam się tak, jak powinnam.
Potrzebuję cię, powiedziałam w myślach. Chciałam, by Wojnar się pojawiła, potrzebowałam jej głosu, dotyku, czegokolwiek, co pomogłoby mi się uspokoić. Rozejrzałam się, ale nikogo nie było. Ulica opustoszała już dawno, a ludzie grzali swoje dupy w mieszkaniach, siedząc przed telewizorami. Nienawidziłam tego miasta. Chciałam się napić, upić i nigdy więcej nie wstać.
***
Zsiadłam z motocykla i weszłam do klubu. Muzyka dudniła mi w uszach i skutecznie zagłuszała moje wredne, upierdliwe myśli. Przeciskałam się pomiędzy tańczącymi ludźmi, ale tak naprawdę nikt nie zwracał na mnie uwagi. Lubiłam momenty, kiedy byłam tylko osobą idącą przez klub, kiedy byłam niewidoczna. Nikogo nie interesowałam, każdy zajęty był osobą, z którą tańczył. Zamówiłam dwa piwa i poszłam na niewielki taras, na którym nikt nigdy nie siedział. Wszyscy przychodzili tu się bawić, a nie siedzieć. Byłam tym wyjątkiem. Oparłam się o barierkę i spojrzałam w dół, na szalejących ludzi.
Czułam się fatalnie, wychodząc od Alicji, ale co mogłam zrobić. Nie chciałam tam siedzieć, patrzeć na nich. Poza tym nie potrafiłam jej zrozumieć. Miała chłopaka, a pocałowała mnie. To dziwne. Byłam zazdrosna o kogoś, kto nigdy nie był i nie będzie mój. Najgorsza rzecz jaka może być. Czuć coś do osoby, która jest poza zasięgiem. Tak bardzo niedostępna i nie dla mnie. Do tego dochodzi wrażenie, że znałam ją wcześniej. To uczucie potęgowało się, kiedy była zła. Jej podniesiony głos i wściekłe spojrzenie, było znajome. To tak, jakbym ją już gdzieś widziała w takim stanie. Tylko, że w głowie miałam pustkę. Kiedy starałam się przypomnieć sobie coś, co powiedziałoby mi skąd bierze się to czucie, moja pamięć mnie zawodziła. Tak jakby ktoś wymazał mi to wspomnienie. Brakowało tego jednego puzzla.

Siedziałam na jednej z kanap znajdujących się w klubie. Patrzyłam na malejący tłum i czułam, że alkohol zaczyna mieszać mi w głowie. Nie wiem, ile wypiłam, nie interesowało mnie to. Najważniejsze było, że większość zmartwień odeszło. Dlatego tak bardzo lubiłam ten stan. Podniosłam się i ignorując zawroty głowy wyszłam z klubu. Oparłam się o ścianę i wyciągnęłam papierosa. Zimny wiatr przenikł przez moje ubrania, wywołując u mnie dreszcze. Palce zaczęły mi kostnieć, więc jedną ręke włożyłam do kieszeni kurtki. Wsadziłam papierosa pomiędzy wargi i zapaliłam go. Nie zdążyłam się zaciągnąć, bo ktoś wyrwał mi go z ust. Cały mój spokój uleciał w mgnieniu oka i zastąpiła go wściekłość. Odwróciłam się, przytwierdzając niższą dziewczynę do ściany. Fala gorąca przeszła przez moje ciało, od czubka głowy, po palce u stóp. Moja ręka zaciskała się na drobnej szyi brunetki, a druga czekała w gotowości, aby zadać cios. Dopiero wtedy jej się przyjrzałam. Na twarzy znajdowało się kilka zanikających już siniaków i rozcięcie na wardze. Jej czekoladowe tęczówki z przerażeniem wpatrywały się w moje. Alicja. Odskoczyłam od niej, ale nie potrafiłam opanować drżenia mojego ciała. Dłonie zaciskałam w pięści. Nabrałam powietrza w płuca i powoli je wypuściłam. Nie wiem, ile stałam tak przed nią ze spuszczoną głową, drżąc.
-Co się dzieje? - jej delikatny głos przerwał ciszę. Dłonią dotknęła mojego policzka i zaczęła go gładzić kciukiem. Alkohol, który jeszcze chwile temu krążył w moich żyłach, chyba wyparował, bo teraz czułam się zupełnie trzeźwo. - Lena. - po raz drugi starała się sprowadzić mnie na ziemię.
-Przepraszam... - mój głos wydał mi się niesamowicie słaby. Chciałam się zapaść pod ziemię, zniknąć. Ale chciałam też, żeby Alicja odeszła. Brązowooka przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła. Moja głowa leżała na jej ramieniu, a ręce luźno zwisały po bokach ciała. Cała energia uleciała ze mnie i nie miałam siły, żeby ją chociaż objąć. Byłam otępiała.
Dziewczyna chwyciła moją dłoń i zaprowadziła mnie do swojego smochodu. Zobaczyłam, że przy pojeździe stoi Alan. Ręce trzymał w kieszeniach spodni, tak że wystawały mu kciuki. Mięśnie jego szczęki napięły się, kiedy bardziej przytuliłam się do Alicji. Był zazdrosny, jak cholera.
-Daj klucze od motoru. Alan odstawi go pod Twój dom. - ochrypły głos dzieczyny, zamajaczył tuż przy moim uchu. Rzuciłam kluczyki chłopakowi i patrzyłam jak odjeżdża.
Alicja pomogła mi wejść do samochodu i powoli ruszyła w stronę mojego mieszkania. Słyszałam tylko nasze oddechy i bicie mojego serca. Wydawało mi się takie głośne. Jej drobne dłonie zaciskały się na kierownicy tak mocno, że pobielały jej kostki. Chciałam znaleźć się już w domu i schować pod kołdrą.

Usiadłam na skraju łóżka i obserwowałam dziewczynę, która krążyła po pokoju. Czułam się jak dziecko, które zaraz dostanie burę od mamy, za późne wracanie do domu.
-Co się dzieje? - zwróciła się do mnie w końcu. Głos miała podniesiony i przepełniony zdenerwowaniem.
No jakoś nie chce mi się z Tobą o tym rozmawiać – pomyślałam. Ale jak zwykle, to co myślę, a to co mówię, to dwie różne sprawy.
-Po prostu gorszy dzień. - wybełkotałam. Czułam jak plącze mi się język i to niestety nie była sprawka wypitego alkoholu.
Alicja
Martwiłam się o Lenę. Nie wiedziałam co się dzieje, a byłam pewna, że nie mówi mi prawdy. Nie miałam pojęcia co mogę zrobić, by mi zaufała. Chciałam jej pomóc, ale nie mogłam, dopóki nie powiedziałaby mi, co jest źle.
Usiadłam obok niej i wzięłam ją za ręke. Dłoń miała wyjątkowo ciepłą. Spięła się, kiedy tylko nasze ciała się zetknęły. Zastanawiałam się, dlaczego robi to za każdym razem. Ukryłam twarz w dłoniach i poczułam, jak łzy bezradności wypływają mi z oczu.
-Nie wiem co mam robić... - głos Leny wydawał się tak delikatny. Słyszałam jak drży ze zdenerwowania. Nie patrzyłam na nią i nie odzywałam się. Pozwoliłam jej mówić powoli i tak jak chce. Pospieszanie nic by nie dało, a tylko sprawiłoby, że ostatecznie zamknęłaby się w sobie.


-Czuję, że... zakochuję się w Tobie. - dokończyła, a pod koniec zdania głos jej się załamał. Nie powiem, cała zesztywniałam ze zdziwienia. Byłam w szoku i nie mogłam się ruszyć. Czułam spojrzenie dziewczyny na sobie. Odwróciłam głowę i nasze oczy się spotkały. Tęczówki miała żywo zielone, a w tej chwili majaczył w nich strach. Trudno było powiedzieć, czego mogła się bać. Odrzucenia, wybuchu złości, a może tego, że po prostu wyjdę i nigdy więcej się nie spotkamy. Nie byłam w stanie zrobić żadnej z wyżej wymienionych czynności. Nie mogłam jej zostawić, tak po prostu wyjść bez słowa. Zależało mi na niej, nie wiedziałam dlaczego, ale zależało. Bardziej niż powinno. Nie byłam zdolna do tego, by ją zranić. Spojrzałam jej w oczy i utonęłam w jej spojrzeniu. Zielone tęczówki patrzyły na mnie z uczuciem tak wielkim, że nie mieściło mi się to w głowie. Przysunęłam się do niej i wzięłam w ramiona. Pachniała papierosami i delikatnymi, owocowymi perfumami. Zaciągnęłam się i chciałam utrzymać ten zapach w płucach jak najdłużej. Był jak narkotyk, którego potrzebowałam ciągle więcej i więcej. Odsunęła się ode mnie, ale tylko na tyle, by spojrzeć na mnie. Wzięłam jej twarz w dłonie i pogładziłam ją po policzku. Przymknęła powieki i pocałowała mnie w wewnętrzną stronę dłoni. Nagle zachciałam ją pocałować. Teraz, po prostu poczuć jej pełne usta na moich. Pocałować ją i zapomnieć o tym, co nas otacza. Nasze wargi zetknęły się ze sobą. Wszystko było tak delikatne i nieśmiałe, że prawie się rozpłynęłam. Naparła na mnie, a jej dłonie wkradły się pod moją bluzkę i zacisnęły na moich biodrach. Czułam jak skóra pali mnie w miejscu, którego Lena dotykała. Iskrzenie wywołane jej dotykiem było niesamowite. W momencie, kiedy poczułam motylki w miejscu pod brzuchem, wiedziałam, że nigdy nie była mi obojętna. Odwzajemniałam jej uczucia, ale nie byłam w stanie się do tego przyznać. Dotąd nikogo nie potrafiłam pokochać, a ona przecież nie mogła być aż tak wyjątkowa, prawda? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz