sobota, 7 lutego 2015

08.

8

"Pożądanie zadowoli się każdą, byle jaką. Ale dusza pragnie tylko jednej – jedynej, wybranej."
~ Hagiwara Sakutaro

Alicja
Jej dłonie bezwstydnie wędrowały po moim ciele, wywołując drżenie wewnętrznych murów. Nasze usta łączyły się ze sobą w płomiennym pocałunku, nie chcąc się od siebie oderwać. Czułam jak serce wyrywa mi się z piersi, a oddech staje coraz bardziej nierówny. Jednym ruchem pozbyłam się mojej koszulki i niedbale rzuciłam ją na ziemię. Lena zrobiła ze swoją to samo, odsłaniając piękne ciało. Mój wzrok powoli sunął po niej, skanując i zapamiętując każdy szczegół. Spodnie zwisały nisko, trzymając się na biodrach i ukazując białe bokserki od Betty Baboo. Palcami dotknęłam miejsca tuż nad linią majtek. Jasne blizny odznaczały się na tle jej opalonej skóry. Widziałam jak napinają się mięśnie jej brzucha. Czułam jak zbliża się do mnie i składa delikatne pocałunki na mojej szyi. Jej długie palce dostały się do zapięcia moich spodni i szybko się z nim uporały. Wiedziałam co się dzieje i powinnam to zatrzymać, ale nie potrafiłam. Jej dotyk, zapach, głos omotały mnie i nie pozwalały trzeźwo myśleć. W tym momencie należałam do niej i nie chciałam tego zmieniać. Złapała za nogawki moich spodni, ściągając je ze mnie i pozostawiając w samej bieliźnie. Dziewczyna delikatnie pchnęła mnie na łóżko, dłoń cały czas trzymając na moich plecach. Jej usta znalazły się znowu na moich i leniwie schodziły niżej, na szyję i dekolt. Zassała i przegryzła moją skórę, pozostawiając siny ślad w okolicy prawego obojczyka. Nasze dłonie spotkały się ze sobą i splotły w jedność. Pocałunki dziewczyny schodziły coraz niżej i niżej. W momencie, kiedy jej usta znalazły się w pobliżu kości biodrowej, a moje bordowe figi zostały zsunięte i rzucone w kąt, poczułam jak stado motyli budzi się w moim brzuchu, a wewnętrzne mury zostają zburzone. Jej zielone oczy stawały się coraz ciemniejsze. Ponownie złączyła nasze usta. Poczułam jej dotyk na wewnętrznej stronie uda i z sykiem wciągnęłam powietrze do płuc. Zagryzłam wargę, kiedy jej długie palce sunęły w górę, by dotknąć mojego najczulszego miejsca. Krew huczała mi w żyłach. Lena patrzyła w moje rozszerzone źrenice i lekko się uśmiechała. Jej dłoń rozpięła mój stanik i zsunęła mi go z ramion, pozostawiając mnie całkiem nagą. Patrzyła mi prosto w oczy i ani na moment nie odwróciła wzroku. Zatracałam się w głębokim spojrzeniu zielonych tęczówek. Zaczęła masować wrażliwe miejsce, a moje biodra poruszały się pod wpływem przyjemnego uczucia. Kciuk Leny zataczał kółka na mojej łechtaczce, co całkowicie zawróciło mi w głowie. Jej smukłe palce znalazły się we mnie. Dziwne uczucie rozpychania minęło, a dziewczyna zaczęła się we mnie poruszać. Wsuwała i wysuwała się ze mnie w miarowym tempie. Robiła to tak wolno, że mogłam wyczuć wypukłości i przeguby na jej palcach. Cichy jęk wyrwał się z moich ust i odbił echem od ścian. Czułam jak przyjemność buduje się w moim podbrzuszu. Moje nogi drżały, a oczy nie były w stanie pozostać otwarte.
-Zostań ze mną... - zachrypnięty głos doszedł do moich uszu. Zabrzmiała tak seksownie, że tylko przegryzłam wargę.
Jej dłoń poruszała się coraz szybciej i gwałtowniej. Niekontrolowane jęki rozbijały się o ściany. Jej czy moje? Jaka to różnica. Poczułam jak przyjemność rozlewa się po całym moim drżącym ciele, a paznokcie wbijają się w plecy zielonookiej. Słyszałam jej nierówny oddech i widziałam małe kropelki potu na czole i karku. Chciałam sprawić, żeby jej także było dobrze, ale powstrzymała moją dłoń i ucałowała ją. Obserwowałam jak podnosi się, by zdjąć spodnie. Dopiero wtedy dostrzegłam co znajdowało się na jej plecach. Duży feniks z rozłożonymi skrzydłami, był wytatuowany wzdłuż kręgosłupa. Nigdy bym nie pomyślała, że nazwę taki tatuaż pięknym, ale on taki był. Idealnie do niej pasował. Dziewczyna ułożyła się obok mnie i pozwoliła bym wtuliła się w nią. Narzuciła na nas kołdrę i poczułam jak całuje mnie w czoło. Zacisnęłam powieki i zaciągnęłam się zapachem papierosów i jej perfum. O tym, że polubię nieprzyjemną woń fajek,też bym nie pomyślała, a jednak. Kiedy mieszała się z jej perfumami, wychodziło coś idealnego. Nic nie mogło się z tym równać. I doskonale wiedziałam, że to nic dobrego. Uzależniałam się od niej, mimo tego, że nie powinnam. Mało powiedziane, ja nie mogłam tego robić. To było wbrew każdej zasadzie. Wbrew wszystkiemu. Ale od zawsze lubiłam stąpać po cienkim lodzie.
Lena
Czułam ciepło jej ciała, przy moim. Słyszałam nasze oddechy i przyspieszone bicia dwóch serc. Widziałam nasze splecione dłonie i jej uśmiech. Należałam do niej. Niezaprzeczalnie. Nareszcie byłam szczęśliwa. Taka kompletna i pełna. Odgarnęłam kosmyk włosów z twarzy dziewczyny. Długie rzęsy rzucały podłużne cienie na zaróżowione policzki brunetki. Dotknęłam jej brwi, gdzie znajdowała się niewielka blizna. Ale nawet to nie sprawiało, że była mniej idealna. Czułam jej szczupłe palce, które delikatnie muskały skórę moich pleców. Nie wiedziałam, że taki drobny dotyk, może sprawić tyle przyjemności. Jak to możliwe, że spotykamy kogoś przypadkowo i raptem, tak nagle nasz świat się zmienia. Nabiera barw i tej słodyczy. Wystarczy spojrzenie, żeby zaparło dech w piersi. Dotyk, by serce przyspieszyło bicie. Bierzemy tą osobę w ramiona i czujemy się tak, jakbyśmy mieli wszystko. Cały świat. Nagle stajemy się odważniejsi, silniejsi i wiemy, że bez niej nic już nie będzie takie samo. Zdałam sobie sprawę, że ona dała mi nadzieję na lepsze jutro. Nadzieję, której nie mogłam zatracić, bo to jedyne co mam. Tylko to mi zostało. Objęłam ją mocniej, przyciskając do siebie. Nabrałam powietrza w płuca, upajając się jej zapachem. Perfumami, szamponem do włosów i czymś najlepszym na świecie, zapachem jej ciała, Alicji. Czy tak właśnie pachnie szczęście? Jeśli tak, to chcę tego więcej.

***
Delikatnie wstałam z łóżka, uważając, by nie obudzić dziewczyny. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic puszczając gorącą wodę. Umyłam całe ciało, nie zwracając uwagi na wrzątek. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Otuliłam się ręcznikiem i wyszorowałam zęby. Wyszłam z łazienki, zostawiając na panelach mokre ślady. Naciągnęłam na siebie czarne, porwane rurki i biały top. Na to narzuciłam czarną koszulę i podwinęłam rękawy. Ruszyłam do kuchni, by przygotować śniadanie. Jedyne co mi wychodziło, to jajecznica. No cóż. Usłyszałam kroki, a po chwili poczułam dłonie na biodrach. Alicja przyciągnęła mnie do siebie i zachichotała.
-Dzień dobry – szepnęła mi do ucha i pocałowała delikatnie w policzek.
Odwróciłam się do niej i zobaczyłam, że ma na sobie moją dużo za dużą koszulkę i obcisłe jeansy. Nie powinna wyglądać tak seksownie. Przycisnęłam ją do blatu i położyłam dłonie po obu jej stronach, tak, że nie mogła się ruszyć. Uśmiechnęła się zadziornie i uniosła jedną brew. Pochyliłam się i zaczęłam całować ją po szyi. Cichy jęk wydostał się z jej ust. Boże, była taka piękna. I, w tej chwili, tylko moja. Niechętnie odsunęłam się od niej, by nie skończyło się to jak wczoraj.
-Zrobię śniadanie – powiedziałam, całując ją w policzek. Uśmiechnęła się uroczo i poszła do pokoju. Chyba zaraz zemdleję z nadmiaru emocji. Matko bosko.

-Robisz najlepszą jajecznice na świecie – dziewczyna leżała na moich kolanach i patrzyła mi w oczy. Bawiła się naszymi splecionymi dłońmi. Z drugiego końca pokoju odezwał się dzwonek telefonu. Ale brunetka nawet nie drgnęła. Komórka uparcie dzwoniła, nie dając nam cieszyć się tym porankiem. Alicja niechętnie wstała i odebrała.
-Co się dzieję? - warknęła i słuchała osoby po drugiej stronie. - Wiem, kochanie. Nie odzywałam się, bo zasnęłam. Lena nie czuła się najlepiej. Musiałam z nią zostać. Niedługo będę w domu. Tak, ja Ciebie też – odłożyła komórkę i podeszła do mnie.
Wstałam gwałtownie. Nie tego chciałam. Nie chciałam wkraczać między nich. Ale łudziłam się, że wybierze mnie. Naiwna. Liczyłam na niemożliwe. To się nigdy nie uda. Miałam jedną noc, on ma resztę życia. Tak będzie zawsze. Byłam chwilą słabości. Dotknęła mojego ramienia, ale strąciłam jej dłoń.
-Idź do niego – rzuciłam, nie patrząc w stronę brunetki. Usłyszałam tylko ciche "Przepraszam", a potem zamykanie drzwi. Chwyciłam stojącą na parapecie doniczkę i cisnęłam nią o ścianę, brudząc wszystko dookoła. Osunęłam się na podłogę i zwinęłam w kłębek. Patrzyłam tępo w ścianę i płakałam.Jak to było z tym, żeby ufać tylko sobie? No właśnie. Nie zapominajcie o tym. Myślałam, że mogę być szczęśliwa. Ale zapomniałam o jednym, że nic w moim życiu nie układa się tak, jak bym tego chciała.

Nie wiem, ile czasu tak leżałam wyklinając cały świat i użalając się nad swoim losem. Zdążyło zrobić się ciemno i zaczął padać śnieg. Koniec końców podniosłam się i udałam do najbliższego klubu, by utopić smutki w butelce wódki. Właściwie, to chciałam się zabawić i zapomnieć o tym dniu. Zamówiłam whisky i udałam się na kanapy za kotarą. Usiadłam i pociągnęłam ze szklanki sporego łyka. Alkohol palił mój przełyk, ale czułam się z tym dobrze. Muzyka dudniła tak głośno, że nie słyszałam własnych myśli. Wypiłam duszkiem resztę napoju i ruszyłam w stronę baru, by zamówić kolejną szklankę. Przeciskałam się pomiędzy tańczącymi ludźmi, potrącając co raz jakąś osobę. Ktoś złapał mnie za ramię i pociągnął do tyłu. Zatoczyłam się, ale mimo wszystko utrzymałam na nogach. Spojrzałam na młodego chłopaka, który patrzył na mnie gniewnie.
-Masz jakiś problem? - zapytałam, śmiejąc się.
-Potrąciłaś moją dziewczynę.
-I co? Korona z głowy jej spadła? - zakpiłam i chciałam iść dalej, ale szatyn mi to uniemożliwił.
-Masz przeprosić - warknął. Spojrzałam na niego, a potem na jego laskę. No bez jaj, gościu. Zero gustu.
-Spieprzaj, koleś – odepchnęłam go.
Lekko się zatoczył, po czym wymierzył mi cios w nos. Zakręciło mi się w głowie, ale nie upadłam. Kopnęłam go w brzuch, marząc, by moje glany zostawiły po sobie pamiątkę. Poczułam jak czyjaś pięść zderza się z moim prawym policzkiem. Upadłam na kolana i jedyne co zobaczyłam to krople krwi, spadające na parkiet. Kolejny cios musiał połamać mi żebra, bo ból był nie do zniesienia. Kiedy ochroniarze nareszcie zareagowali, podniosłam się z ziemi i ruszyłam do wyjścia. Miałam ochotę krzyczeć z bólu i gniewu. Wyszłam z klubu i oparłam się o ścianę. Zapamiętam, żeby nie wszczynać bójki z facetem. Dotknęłam żeber i stwierdziłam, że nie są połamane, tylko mocno zbite. Zaczęłam kierować się w stronę domu, marząc, żeby nie spotkało mnie dzisiaj nic więcej.

Zdjęłam kurtkę i upadłam na łóżko, brudząc pościel krwią. Wspaniale. Brzuch pulsował, a ból był coraz gorszy. Czułam jak puchnie mi policzek, a krople czerwonej substancji z nosa tworzą plamę na mojej koszulce. Poczułam jak żółć podchodzi mi do gardła, więc pobiegłam do łazienki, by ostatecznie cały mój dzisiejszy posiłek wylądował w sedesie. Z trudem wyciągnęłam telefon i wybrałam jedyny możliwy numer. Po chwili usłyszałam w słuchawce delikatny głos.
-Alicja, przyjedź ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz